Przemysław Radzik, osławiony wicerzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych, wyznaczony na to stanowisko przez ministra Ziobrę, a od niedawna wiceprezes największego w Polsce Sądu Okręgowego w Warszawie, właśnie zdecydował o ograniczeniu dostępu mediów do ogłoszenia wyroku w głośnym procesie, wytoczonym historykom – badaczom Zagłady prof. Barbarze Engelking i prof. Janowi Grabowskiemu.
P. Radzik zarządził, z upoważnienia Piotra Schaba, swojego do niedawna szefa dyscyplinarnego, dziś zwierzchnika w SO, że mediom i publiczności zostaną wydane 4 (cztery) karty wstępu na salę.
Przypomina to czasy, gdy sale rozpraw wypełniała publiczność złożona z pracowników Służby (a wcześniej – Urzędu) Bezpieczeństwa, zaś media składały się z kamery Polskiej Kroniki Filmowej i tzw. ofcerów frontu ideologicznego. Opozycyjna publiczność – działacze Komitetu Obrony Robotników, Ruchu Obrony Praw Obywatelskich i Człowieka, przyjaciele i sympatycy tłoczyli się na korytarzach i czekali na komentarz obrońców.
Wiceprezes Przemysław Radzik zapewne wytłumaczy, że nie może znaleźć w dobie pandemii większej sali, albo zapewnić mediom inną salę, w której bezpiecznie dziennikarze przysłuchiwaliby się ogłoszeniu wyroku!
Media nie są dobrze widziane przez politycznych mentorów sądowych prezesów. Zwłaszcza media od nich niezależne i wobec nich – krytyczne. Wyrok w niezwykle dla władzy drażliwej sprawie wolności badań nad Zagładą Żydów, a w szczególności nad udziałem części polskiego społeczeństwa w tej straszliwej zbrodni, co stoi w sprzeczności z linią narodowej polityki historycznej, minimalizującej rozmiary tego udziału, budzi niewątpliwie duże zainteresowanie tak w kraju, jak – jeszcze bardziej – zagranicą. Wygląda na to, że obiektywne relacje z tego ważnego, także polirycznie, wydarzenia będą utrudnione.
Może o to właśnie chodzi? (pr)
48.2021