Zaporą dla arbitralności wszelkiego rodzaju władz – tak sobie to wyobrażał lord Acton – miała być zasada, wedle której „we wszelkiego rodzaju sporach prawo powinno zawsze zakładać prima facie winę funkcjonariusza lub co najmniej zapewnić absolutną równość obu stron”. Potraktujmy to jako mandat upoważniający do udziału w rozpoczynającej się właśnie dyskusji opartej na całkiem odwrotnym założeniu.
Arcybiskup Sawa, zwierzchnik polskiej Cerkwi, poparł ostatnio starania „Ordo Iuris” skierowane przeciwko Konwencji Stambulskiej. Cóż za paradoks! Prawosławni i katolicy ramię w ramię… przeciwko „dyktatowi” Konstantynopola.
Demokracja przeżyła dzięki sędziom. Jesteśmy im winni ogromny dług wdzięczności – to słowa prezydenta-elekta, Joe Bidena, o klęsce kampanii pozwów skierowanych przeciwko wynikom wyborów w USA. Jakże to ważna wypowiedź, oddająca honor wymiarowi sprawiedliwości! A teraz nasze podwórko… Czy pamiętamy jeszcze plakaty Polskiej Fundacji Narodowej zniesławiające sędziów w naszym kraju? Jeśli zapomnieliśmy, to znaczy, że była to udana kampania.
Absurdalne jest uzasadnienie pomysłodawców ustawy znoszącej prawo do nieprzyjmowania mandatów. Wymyślili oni mianowicie, że obywatel, który nie chce odebrać mandatu i domaga się skierowania sprawy do sądu, robi to tak sobie, dla zgrywy… Nie zdziwimy się zatem, jak inicjatorzy pójdą jeszcze dalej i zażądają wyposażenia policjantów w terminale do natychmiastowego poboru nałożonych kar z kart płatniczych, czego konsekwencją będzie powszechny obowiązek noszenia ich przy sobie z ustawowo określonym (i przez bank zablokowanym) minimalnym stanem konta.
Twitter służy do przekazywania krótkich informacji. Mogą być one prawdziwe lub fałszywe, pożyteczne lub niebezpieczne, życzliwe lub zatrute. Ich odbiorcami są ludzie, którzy z różnych powodów nie wyobrażają sobie bez nich życia. I tak przykładowo twitter TVP Info po zajściach na Kapitolu powiadomił swoich wyznawców, że „część demonstrujących zaczęła zachowywać się na sali obrad jak polska opozycja”. Był to komunikat oczywiście nieprawdziwy… Niedługo minie rok, jak prezydent Duda zaakceptował 2 miliardy złotych wsparcia dla telewizji publicznej. W tej dotacji było również, i to bez wątpienia, ukryte honorarium dla ukrytego autora tego tekstu.
Energia działań negatywnych jest zazwyczaj niewyczerpana. Oto ostatnio p. Kanthak i p. Woś złożyli w prokuraturze, czyli w instytucji podległej ich byłemu szefowi (oraz prezesowi partii, do której należą) zawiadomienie o przestępstwie w postaci naruszenia zasad kolejności przy szczepieniach. Kiedyś, za PRL-u, wystarczała uwaga oburzonego kolejkowicza, że „ten pan / ta pani tu nie stała”. Teraz jesteśmy bardziej cywilizowani – będzie proces, może nawet wizja lokalna, sala sądowa, oświadczenia, wywiady dla prasy. Zapowiada się prawdziwy pojedynek. Do ostatniej igły.
Klasyk jurysprudencji, Ulpian, ujął podstawowe zasady prawa w paremii: „Żyć uczciwie, nie szkodzić innym, oddawać każdemu, co mu należne”. Znaczenie tych reguł, acz wyszły z Rzymu, jest powszechne, adresowane są do maluczkich i władców. Również upływ czasu nic im nie ujął, skoro po dziś dzień w każdej normalnej rodzinie wpaja się dzieciom, że tak właśnie mają żyć. Cóż, kiedy obserwując poczynania niektórych prawników, którzy wspierają polityków niszczących podstawy państwa prawa i przykładają rękę do działań sprzecznych z elementarną uczciwością, można stwierdzić, że ich rodzice ponieśli pedagogiczną klęskę.
Marian Sworzeń
prawnik, pisarz, członek PEN Clubu – autor książek „Dezyderata. Dzieje utworu, który stał się legendą”, „Opis krainy Gog”, „Czarna ikona – Biełomor. Kanał Białomorski. Dzieje. Ludzie. Słowa”.