Drodzy Iusticjanie, Koleżanki i Koledzy,
Ostatnie kilka miesięcy przypominają arenę walki o wolne sądy, nieustanne potyczki jasnej strony mocy z ciemną. Mrok rozpostarty ustawami uchwalonymi przez większość parlamentarną zdawał się otaczać nas zewsząd. Ale mrok to także dobre tło dla blasku światła. Najlepiej wiedział o tym sędzia Bartek Przymusiński, który 13.7.2017 r. wpadł na pomysł, o którym w kilka dni dowiedział się cały świat. Zaproponował byśmy stanęli w milczeniu wraz ze świecami w rękach i stworzyli wokół budynku Sądu Najwyższego w Warszawie łańcuch światła i czystych intencji. Obawialiśmy się o frekwencję nie tyko z uwagi na krótki czas, o to czy uda się nam ten łańcuch utworzyć nie tylko ze świec, ale i z ludzi. To, co się wtedy stało było piękne. Pod Sądem Najwyższym było ok. 17 tys. osób, wielu młodych ludzi. W całej Polsce ludzie zaczęli się gromadzić pod lokalnymi sądami. Łącznie były to setki tysięcy ludzi w 288 polskich miastach i miasteczkach, za co w tym miejscu dziękuję. Co ważne krzyczeli i wyświetlali na sądach napisy: NASZE SĄDY, WOLNE SĄDY, 3 x VETO. Opinia publiczna na całym świecie była z nami, płonąca świeczka stała się symbolem nadziei. Po kilku dniach Prezydent zawetował dwie ustawy, o Krajowej Radzie Sądownictwa i o Sądzie Najwyższym. Niestety podpisał ustawę zmieniającą Prawo o ustroju sądach powszechnych. To połowiczny, ale jednak sukces. W swojej przemowie 24.7.2017 r. Pan Prezydent domagał się, by ci, którzy zaoferowali swoją pomoc w tworzeniu dobrych regulacji, słowa dotrzymali, by wzięli udział w konsultacjach. Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia” było jednym z tych podmiotów.
Mimo złożonych przez nas projektów trzech ustaw, naszych apeli o dialog, o to by z obywatelami przeprowadzać konsultacje społeczne pod hasłem prawdziwej reformy wymiaru sprawiedliwości, pod hasłem „Tak dla obywateli w sądach, nie dla polityków”, Pan Prezydent, ani nikt z rządzących, nie chciał z nami rozmawiać. W pałacu prezydenckim powstały projekty ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i o Sądzie Najwyższym. Nie były one konsultowane z nikim innym, jak tylko z politykami. Pan Prezydent nie uznał przedstawicieli trzeciej władzy ani organizacji obywatelskich za partnerów do rozmów.
Co wynika z tych projektów, czym się różnią te ministerialne od prezydenckich? W zasadzie nic się nie zmienia, jeśli chodzi o wspólny mianownik, a jest nim upolitycznienie sądów. Sędziowie do KRS nadal będą wybierani przez polityków – posłów, co oznacza upolitycznienie Rady i wyboru sędziów. Zmiana większości, czy sposobu głosowania w Sejmie nie zmienia tego, że Konstytucja RP oraz standardy europejskie nie będą łamane – bo będą. Wpływ sędziów na skład Rady będzie iluzoryczny. Zmieni się skład Sądu Najwyższego, część sędziów zostanie usunięta z czynnej służby przez wprowadzenie granicy 65 lat, zamiast maksymalnie 72 lat, co oznacza usunięcie ok. 40 % obecnego składu. Naiwny pomyśli, że nadal większość sędziów będzie wybranych na dotychczasowych, zgodnych z Konstytucją RP zasadach. Nic bardziej błędnego. Stworzone zostaną dwie Izby: dyscyplinarna (ta już była w projekcie rządowym) oraz Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Do tej ostatniej, która ma decydować m.in. o ważności wyborów parlamentarnych i prezydenckich, czy referendach, nabór nastąpi od początku. W obydwu tych izbach Sądu Najwyższego – tu nowinka na skalę europejską – zasiadać będą ławnicy. Co do ich wyboru Pan prezydent postanowił, że wybiorą ich politycy – senatorowie partii rządzącej. Szybko przejdą oni szkolenie na temat skargi nadzwyczajnej oraz postępowania dyscyplinarnego. Niemal jak w socjalistycznej szkole Duracza dla sędziów. „dżentelmeńskie” zasady zostały zachowane także względem innego polityka – Ministra Sprawiedliwości – Prokuratura Generalnego. Dla niego w prezencie przypadła m.in. kompetencja do powierzania obowiązków sędziego sądu dyscyplinarnego przy sądzie apelacyjnym. Zapewne, aby się nie myliło, do kogo należy strefa wpływów w sądach powszechnych, oskarżycieli przed tymi sądami dyscyplinarnymi, a to Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych oraz dwóch Zastępców Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych, powoła również Minister Sprawiedliwości – Prokurator Generalny. Póki co, jeszcze Minister Sprawiedliwości nie ustanawia obrońcy. To wspaniały gest. Ten szczegół różni te sądy od sądów inkwizycyjnych.
Dla polityka – prezydenta zostaje Sąd Najwyższy. A to żaden blichtr, a szara codzienność. Oto Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej wyda regulamin Sądu Najwyższego. Ustali tym samym liczbę stanowisk sędziów SN, w tym liczbę stanowisk w poszczególnych izbach, wewnętrzną organizację Sądu Najwyższego, zasady wewnętrznego postępowania. Jakby tego było mało Pan Prezydent, jako głowa Państwa, pochyli się nawet nad szczegółowym zakresem i sposobem wykonywania czynności przez asystentów sędziego. Pan Prezydent będzie decydował, czy sędzia SN, po osiągnięciu wieku 65 lat, będzie mógł dalej sprawować urząd. Ta regulacja jest odpowiednikiem równie niekonstytucyjnych rozwiązań zawartych w Prawie o ustroju sądów powszechnych, gdzie identyczne czynności nadzorcze w stosunku do sędziów sądów powszechnych posiada Minister Sprawiedliwości – Prokurator Generalny. Dziwne, że w ramach równoważnia się władz o identyczną zgodę do I Prezesa Sądu Najwyższego nie muszą zwracać się posłowie, czy ministrowie. Pan Prezydent zadbał w art. 108 projektu ustawy, by zakończyć konstytucyjną kadencję I Prezesa Sądu Najwyższego wcześniej. Ot, znana metoda zmian Konstytucji RP ustawą zwykłą.Konstytucyjna kadencja I Prezesa SN zostanie pogwałcona. Tak oto dokonuje się swoisty targ, gdzie kilku panów – polityków, postanowiło dokonać między sobą rozbioru władzy sędziowskiej, ustalając swoje strefy wpływów. Ostatecznie ma być tylko jedna władza – polityczna. Tak jakoś mi się przypomniała Jałta. Tam też ustalono strefy wpływów, tam też Polski nikt nie pytał o zdanie, tak jak teraz nikt o nic nie pyta obywateli, w tym sędziów.Konstytucja
W moim przekonaniu uchwalanie tych projektów oznaczać będzie co najmniej jawne pogwałcenie zasad państwa prawa, jeśli nie koniec demokratycznego państwa prawa, w tym sądów jako gwaranta obrony praw i wolności człowieka. Sądy, łącznie z Sądem Najwyższym, przestaną być niezależne, stawać się będą coraz bardziej upolitycznione. Nie będą w stanie bronić nas przed politykami. Sądy mogą przestać być sądami, a równowaga władz pozostanie zapisem konstytucyjnym.
Na marginesie ciekawostka. Otóż Pan Prezydent postanowił też zaingerować ustawą o Sądzie Najwyższym w związki małżeńskie lub też przyczynić się do ich niezawierania. W art. 31 projektu wprowadził zakaz dla małżonków jednoczesnego bycia sędziami SN. Jak rozumiem, jeśli w chwili wejścia w życie tej ustawy takie małżeństwa sędziowskie by były, to mają do wyboru rozwód lub rzut monetą, kto przestanie być SSN. Jeśli się nie zdecydują, zapewne dylemat rozstrzygnie za nich Pan Prezydent. W przypadku, gdyby miało dojść dopiero do zawarcia takiego związku w Sądzie Najwyższym, Pan Prezydent proponuje znowu albo nieformalny związek partnerski, albo podjęcie decyzji jak wyżej. A może po prostu lepiej byłoby poczytać np. wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 27.1. 1999 r.1 lub zapytać Pana Sędziego Wiesława Johana, przedstawiciela prezydenta w Krajowej Radzie Sądownictwa, a jednocześnie sędziego rozstrzygającego w przywołanej wyżej sprawie. Tam można się dowiedzieć, dlaczego takie regulacje są sprzeczne z Konstytucją RP, Konwencją o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, Konwencją (Nr 111) dotyczącą dyskryminacji w zakresie zatrudnienia i wykonywania zawodu, Międzynarodowym Paktem Praw Gospodarczych i Kulturalnych, Międzynarodowym Paktem Praw Obywatelskich i Politycznych.
Jak wygląda sytuacja obecnie? W sądach panuje niepewność. Wielu sędziów odchodzi w stan spoczynku, bo nie chce być uzależnionych od Ministra Sprawiedliwości – Prokuratora Generalnego i wykonywać dalej zawód w takich warunkach. Jak wynika z wyliczeń Krajowej Rady Sądownictwa, na chwilę obecną mamy w sądach powszechnych ok. 850 nieobsadzonych etatów. Tylu sędziów mogłoby załatwić rocznie ponad milion spraw. Ministerstwo jednak nie kwapi się z ogłaszaniem etatów, skoro nie ma jeszcze w rękach Rady. Ciągle zwiększa liczbę sędziów delegowanych do Ministerstwa Sprawiedliwości.
Za to Minister Sprawiedliwości zaczął korzystać z dobrodziejstwa nowej ustawy o sądach powszechnych. Zaczęła się wymiana prezesów w sądach. Przed upływem kadencji pozbawiono stanowisk trzech wiceprezesów Sądu Okręgowego w Warszawie. Spotkało się to z negatywną oceną przez sędziów warszawskich, co znalazło wyraz w uchwale Zgromadzenia Sędziów tego Sądu. Są sędziowie, co przyjmują stanowiska prezesowskie, ale zdecydowana większość odmawia. Pięknym, i nie jedynym przykładem jest zachowanie sędziów w Łodzi, którzy powołując się na Konstytucję Rzeczpospolitej Polskiej oraz na ślubowanie sędziowskie wyrazili sprzeciw wobec obsadzania w nowym trybie i z intencją czysto polityczną, mającą za jedyny cel wymienienie prezesa niezależnego na prezesa bardziej dyspozycyjnego. I jednym, i drugim polecam wiersz Z. Herberta „Potęga smaku”.
Zobaczymy, co przyniosą następne dni, tygodnie. Póki co, w polskich mediach publicznych i prywatnych trwa kampania antysądowa i antysędziowska. Postanowiono wydać kilkanaście milionów złotych na walkę z Państwem Polskim. Tego jeszcze nie było w polskiej historii. W końcu to takie chrześcijańskie i patriotyczne, by półprawdami oczerniać środowisko odwołując się do przykładu osoby nieżyjącej, która odeszła z zawodu, lub sędziego w stanie spoczynku mającego problemy psychiczne. Komentarz jest zbędny. Ten bezpardonowy atak mobilizuje ludzi dobrej woli. Znów zbierają się pod sądami z płonącymi świeczkami, są aktywni w internecie, walcząc o wolne sądy. A jak śpiewał Czesław Niemen: ludzi dobrej woli jest więcej!
Prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich
Krystian Markiewicz