Rząd się pogubił, podzielił i pogrążył w chaosie. To widać bez zaglądania za szczelnie zamknięte drzwi, gdzie toczą się rozmowy czołowych polityków Zjednoczonej Prawicy. Może to cieszyć opozycję, ale obiektywnie nie wróży niczego dobrego.
Nie będę powtarzał tu kolejnych wpadek z ostatnich tygodni. Zwracam uwagę jedynie na zapowiedź całkowitego zamknięcia. Nie do końca wiemy czego: gospodarki? społeczeństwa? Nie wiemy. Piszę tę słowa 12 godzin przed wejściem w życie rozporządzenia precyzującego zapowiedziane dwa dni temu przez premiera ograniczenia. Miało to być wyprzedzenie, żeby nie powtarzać błędu z zamknięciem cmentarzy (o czym uprzedzono 8 godzin przed). Teraz ogłoszono nowe obostrzenia „aż” 3 dni przed wejściem ich w życie. Tyle, że zrobił to premier ustnie. Rozporządzenie miało być nazajutrz do południa. Ale termin „nazajutrz” okazał się niezbyt dokładny. I znowu dotknięci nałożonymi restrykcjami przedsiębiorcy będą mieli kilka godzin, aby w piątkowy wieczór dostosować się do nowych reguł.
Podobno w rządzie premier, minister zdrowia i wicepremier Kaczyński stanowią mniejszość opowiadającą się za całkowitym lockdownem. Reszta jest przeciw. Nie wiem, kto ma rację. Wiem, że taki rząd nie jest w stanie rządzić. Kluczowym resortom gospodarczym zamknięto usta. Kto ostatnio słyszał ministra finansów? Kto pamięta jego nazwisko? Co do powiedzenia ma wicepremier Gowin odpowiedzialny, choć to dziś brzmi ironicznie, za rozwój? Podobno jest przeciw, ale nikt go nie słucha. Trzyma się jednak kurczowo rządowego stołka, mimo iż chyba widzi, że w jego dawnym resorcie (nauki i szkolnictwa wyższego) nowe miotły starannie i konsekwentnie wymiatają wszystkich i wszystko, co tam zdziałał. To pokazuje nie tylko jego miejsce w szeregu, ale także kompletne fiasko jego postawy: śmierdzi, ale to smród zwycięskich wojsk. Dla dobra sprawy (głównie własnej) zatyka więc nos.
Radykalne działania, a takim jest przecież administracyjne ograniczanie swobód gospodarczych i obywatelskich, nawet dokonywane w dobrej wierze, przynoszą sukces jedynie wtedy, gdy stoją za nimi wiarygodni ludzie. Dziś na szczytach i pagórkach władzy takich już nie ma. Resztki powagi rządzących zostały wyśmiane, wykpione przez młodzież podczas ulicznych demonstracji. Tego się nie da odbudować. To epitety i wulgaryzmy, ale dowcip okazał się najskuteczniejszą bronią. I większość społeczeństwa (poza częścią oglądającą jedynie TVP) nigdy już nie będzie patrzyła na Kaczyńskich, Morawieckich, Ziobrów, Gowinów nie pamiętając kartonów haseł.
To bardzo źle rokuje dla przebiegu i skutków zapowiadanego lockdownu. Być może obiektywnie nie da się go uniknąć. Tylko ilu z nas w to uwierzy? Ostatnio słuchając premiera miałem nieodparte wrażenie, że on sam już nie wierzy w to, co mówi.
Wiosną pisałem, że wprowadzenie ostrych ograniczeń wtedy, gdy skala epidemii była niewielka i ich poluzowanie, gdy liczba zachorowań była większa niż początkowo, jest błędem politycznym, ekonomicznym, psychologicznym. Zwlekanie też jest błędem. Just in time! Timing! Tyle, że tej sztuki nasi rządzący nie opanowali.
Obawiam się, że do długiej listy nieudanych przedsięwzięć Zjednoczonej Prawicy, będziemy musieli dopisać chaotyczny lockdown.
Piotr Dominiak