Art. 7 Konstytucji przewiduje, że organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa. Dotyczy to także Sejmu. Pomysły pp.polityków na to, jak wyjść z pasztetu aborcyjnego prześcigają się, a cechą wspólną jest jedno – każdy pomysł narusza art. 7 Konstytucji.
Po kolei:
Marszałek Sejmu chce wydać „rozporządzenie” aby tym „uściślić” wyjątki od zakazu.
Komentarz mój: nie można naruszać zasady, że coś co nowelizuje ustawę, musi być ustawą.
Wicemarszałkini Senatu proponuje „reasumpcję” wyroku.
Komentarz mój: takiego aktu nie przewidziano w polskim systemie prawnym. Przy bliższym zbadaniu sprawy okazuje się, że polityczka źle zrozumiała pogląd (prawidłowy), że do Trybunału w przyszłości mogą trafiać inne zaskarżenia kwestii aborcji i wtedy wyroki mogą prowadzić do innych wniosków.
Przywódca partii PiS twierdzi, że wyrok nie mógł być inny i by wyjść z impasu trzeba zmienić Konstytucję.
Komentarz mój – nieprawda. Wyrok mógłby być inny – choćby tylko zakresowy, wycinający sprawę zespołu Downa; albo inaczej ujmujący sprawę wzorca (vide zacytowany przez mnie wyżej Garlicki wyjaśniający mistyfikację z wyrokiem z 97 r.).
Przywódca partii PSL twierdzi, że trzeba unieważnić wyrok, bo w składzie zasiadała jako sędzia osoba, która powinna była się wyłączyć, skoro podpisała się pod wnioskiem, który rozpatrywano.
Komentarz mój: jest skandalem i skrajną delegitymizacją samego sędziego niewyłączenie się w podobnej sytuacji. Tylko, że w procedurze sądów powszechnych jest na to tryb , a w TK nie ma.
W wypadku kontroli konstytucyjności wyrok TK jest ostateczny. I jedyną zgodną z konstytucją drogą jest wejście na inny poziom sporu. Bo wtedy parlament uchwali coś innego lub jeszcze raz to samo – i to znów może być zaskarżone do Trybunału. I to będzie nowa sprawa. Inne sposoby „unieważniania”, „reasumpcji”, powstrzymania skuteczności przez niepublikowanie – zawsze prowadzą do naruszenia art. 7. Gdy szuka się sposobów nieprzewidzianych przez prawo i poza jego granicami.
Ewa Łętowska
Komentarz został opublikowany na profilu FB prof. Ewy Łętowskiej