W opublikowanym w październiku 2015 roku z Krzysztofem Łozińskim Raporcie Gęgaczy pisaliśmy, że kłamstwo, obelga, falsyfikowanie rzeczywistości i tym podobne zabiegi to główne narzędzia politycznej walki PiS z rywalami politycznymi, elitami, środowiskami niezależnymi a także z instytucjami, nie tylko krajowymi, ale także międzynarodowymi. Celem miała być dekonstrukcja porządku budowanego od 1989 roku krok po kroku i w miejsce tego realizacja autorskiego projektu Jarosława Kaczyńskiego stworzenia państwa z fasadową demokracją, w rzeczywistości autorytarnego, opartego o porządek polityczny a nie prawny, w którym wola centralnego ośrodka dyspozycji politycznej decyduje o wszystkim, a o prawie – w pierwszej kolejności. Przytaczaliśmy projekt konstytucji autorstwa tej partii, napisany przez anonimowych autorów w 2009 roku, a opublikowany bez rozgłosu w styczniu 2010 na internetowej stronie PiS.
Już z pobieżnej analizy wyzierał prawdziwy zamiar partii Jarosława Kaczyńskiego – wzmocnić ówczesnego prezydenta (Lecha Kaczyńskiego), osłabić prerogatywy instytucji demokratycznego państwa prawa, wzmocnić pozostałe segmenty władzy wykonawczej, dać jej możliwość sięgnięcia głębiej do kieszeni podatników, wszystko po to, by wziąć Polaków za mordę.
Nasze prognozy, niestety, spełniły się, choć nie tak, jak tego oczekiwaliśmy.
Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory, wcześniej kandydat tej partii został wybrany na prezydenta.
Jednak choć zwycięstwo dało obozowi PiS władzę, to przecież bez możliwości tknięcia konstytucji. Opozycja – Platforma Obywatelska i .Nowoczesna, nie licząc PSL – utrzymała zdolność blokowania zmian w konstytucji. O ile marszałek nie użyłby wybiegu, zastosowanego już dwa razy w historii Polski – przy uchwalaniu Konstytucji 3 maja i Konstytucji Kwietniowej.
Ustawami można zmienić wiele istotnych obszarów życia społecznego, wprowadzić nawet bardzo dotkliwe rozwiązania, o ile obejdzie się bez interwencji Trybunału Konstytucyjnego.
Obóz rządzący doskonale to zrozumiał i dobrze się przygotował. Jedna po drugiej wpływały do laski marszałkowskiej „poselskie” projekty nowelizacji ustawy o TK. Jednym z pierwszych celów ofensywnych kampanii politycznych i legislacyjnych przeprowadzonych przez PiS w Sejmie u progu nowej kadencji było sparaliżowanie Trybunału Konstytucyjnego, który – wedle rachuby nowej władzy – miał się zająć sobą, a nie badaniem zgodności z ustawą zasadniczą zamierzonych legislacji.
Nie dziwota, że wiceminister sprawiedliwości, podobno politolog, Patryk Jaki powiedział w studiu TVN 24 ze szczerym cynizmem: „Korzystając z tego, że jestem w TVN chcę powiedzieć wyborcom, którzy na nas nie głosowali i nigdy w życiu nie zagłosowaliby na PiS, chcę wam powiedzieć tylko jedno – możecie na nas nie głosować, możecie nami gardzić, ale nie możemy zgodzić się na sytuację, w której wygrywamy wybory, bo wyborcy chcą zmian, a 14 na 15 sędziów jest z opozycji. Wtedy by się okazało, że niezależnie od tego kto wygra wybory, rządzi i tak Platforma Obywatelska, bo sędziowie Trybunału Konstytucyjnego będą blokować wszystkie ustawy – powiedział polityk.”
I to była właściwa przyczyna wściekłego szturmu na Trybunał Konstytucyjny. On bowiem mógł zaryglować każdą niekonstytucyjną ofensywę nowej władzy, jak kontrola techniczna odrzucić każdy bubel na końcu taśmy montażowej procesu ustawodawczego.
W całej blisko już dwuletniej historii awantury o Trybunał Konstytucyjny strona nowego obozu władzy zapisuje kłamstwo za kłamstwem.
Nowa ustawa z 25 czerwca i kłamstwa opowiadane przez polityków oraz dziennikarzy
Zacznijmy od poprawki posła Roberta Kropiwnickiego, która stała się pretekstem do wypowiedzenia wojny Trybunałowi, ale najpierw cofnijmy się jeszcze nieco, by przyjrzeć się rzekomemu autorstwu sędziów Trybunału projektu całej ustawy. Przypomnę tu, że ustawy o lekarzach nie piszą perukarze czy leśnicy, a właśnie medycy, a na pewno mają oni decydujący wpływ na zawartość ustaw o medycynie, zdrowiu itp. Ustawy o płodach rolnych, nawozach i podorywkach nie piszą inżynierowie budownictwa ani inżynierowie dusz tylko rolnicy właśnie. I tak dalej.
Ustawa o TK „napisana przez Sędziów Trybunału, uznana za niekonstytucyjną”:
Wstępny projekt nowej ustawy (przekazany Prezydentowi RP) rzeczywiście powstał w Trybunale. Nowe przepisy miały przyspieszyć i usprawnić wydawanie orzeczeń. Przygotowanie projektu ustawy przez instytucję, której ma ona dotyczyć, jest powszechną praktyką zarówno w Polsce (tak powstawały projekty nowelizacji ustaw o Sądzie Najwyższym, Naczelnym Sądzie Administracyjnym czy Najwyższej Izbie Kontroli), jak i na świecie (np. projekt zmian w funkcjonowaniu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej). Tego rodzaju regulacje normują ważne szczegóły i kwestie techniczne, a ich przygotowanie wymaga wiedzy praktycznej, której nie mają z reguły organy dysponujące inicjatywą ustawodawczą. Udział w pracach legislacyjnych przedstawicieli instytucji, której dotyczy projektowana regulacja – występujących w roli ekspertów – wynika z Regulaminu Sejmu (art. 42 ust. 1 i 154 ust. 3).
Projekt ustawy wniesiony do Sejmu przez Prezydenta RP 10 lipca 2013 r., w kwestii wyboru Sędziów TK zakładał wstępne zgłaszanie przez środowiska prawnicze kandydatów, spośród których Sejm (zachowując prawo sięgnięcia także po „własnych” kandydatów) dokonywałby wyboru. Przewidywał też czteroletnią „karencję” dla czynnych polityków (m.in. posłów i senatorów). A więc projekt sędziów Trybunału zakładał oczywiste odpolitycznienie wybieranych sędziów, zmniejszając wpływ instytucji par excellence politycznych na nominowanie kandydatów. Nic dziwnego, że te propozycje błyskawicznie upadły podczas prac podkomisji.
A jak było z osławiona poprawką? To w końcowej fazie prac Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka (12 maja 2015 r.) przyjęta została poselska propozycja przepisu pozwalająca na wybranie przez Sejm VII kadencji dwóch dodatkowych sędziów. Przepis ten nie był przygotowany przez sędziów TK i nie był efektem „nielegalnej zmowy między Trybunałem a Platformą”, jak napisał Nasz Dziennik – Magazyn, w grudniu 2015, co podejmowały i powtarzają do dziś i do znudzenia inne media, nie mówiąc o politykach obozu rządowego.
I w grudniu 2015 Trybunał Konstytucyjny orzekł o niezgodności z Konstytucją części jednego przepisu (spośród 12 zaskarżonych, w ustawie liczącej 139 artykułów), którego nie było ani w projekcie wstępnym, ani w przedłożeniu wniesionym do Sejmu przez Prezydenta RP. Jednocześnie ten fragment epizodycznego przepisu sam z siebie stał się nieaktualny – minął okres jego obowiązywania.
A zatem Trybunał nie stwierdził, że cała ustawa jest sprzeczna z konstytucją, tylko że kłóci się z nią pół jednego artykułu, co dla kształtu i skuteczności całej ustawy nie ma większego znaczenia.
TK stwierdził też, że w świetle Konstytucji niedopuszczalne jest odwlekanie przez Prezydenta RP odebrania ślubowania od Sędziego Trybunału wybranego przez Sejm.
[Artykuł – obszerny – podzielony został na 12 stron. Numery wyświetlone są poniżej Oceny Czytelników]
Co za bzdury. TK uznał tylko że art. 137 (dotyczący terminu zgłaszania kandydatów na sedziów jest zgodny z konstytucją. Nie ma w sentencji nic innego. A do tego TK nie może innym organom nakazywać określonego zachowania w wyrokach dotyczących abstrakcyjnej zgodności norm ustawy z konstytucją. Pan Rachtan jak zwykle bzdury pisze.
Szanowny, wyrok w sprawie K 34/15 z dnia 3 grudnia 2015 w punkcie 8 stwierdza: 8. Art. 137 ustawy powołanej w punkcie 1: a) jest zgodny z art. 112 Konstytucji oraz nie jest niezgodny z art. 62 ust. 1 i art. 197 Konstytucji, b) w zakresie, w jakim dotyczy sędziów Trybunału, których kadencja upływa 6 listopada 2015 r., jest zgodny z art. 194 ust. 1 Konstytucji, c) w zakresie, w jakim dotyczy sędziów Trybunału, których kadencja upływa odpowiednio 2 i 8 grudnia 2015 r., jest niezgodny z art. 194 ust. 1 Konstytucji. Całą sentencję można przeczytać pod adresem: http://ipo.trybunal.gov.pl/ipo/Sprawa?cid=1&dokument=13053&sprawa=16426 Jeśli… Czytaj więcej »