Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.
Ubiegając pytania niektórych – nie, to nie jest wypowiedź totalnej opozycji, która godzi w dobre imię Polski. To artykuł 2 naszej Konstytucji, obecnie jeszcze ciągle obowiązującej.
Jeżeli przypatrzeć się z perspektywy Konstytucji temu, co budzi obecnie najgorętsze dyskusje w Polsce i w Unii Europejskiej, to jest to właśnie to zdanie. A właściwie próba odpowiedzi na pytanie: czy jest tak, jak to zdanie mów, czy też nie? Odpowiedź wcale nie jest łatwa, bo i tego zdania nie da się tak łatwo zrozumieć.
Aby objaśnić, jak rozumieć to zdanie (tylko do przecinka) pisano książki. Aby objaśnić całe zdanie, z tym co przed, i po przecinku – napisano tyle książek, że mogą one wypełnić wcale nie tak małą bibliotekę.
Tyle o literze prawa. A to i tak ta łatwiejsza i prostsza część zadania.
Jeśli chodzi o standard, czyli praktykę stosowania prawa, to w celu zilustrowania tego, jak państwo prawa działa, ale głównie jak nie działa, nakręcono dziesiątki godzin programów interwencyjnych, napisano setki reportaży, omawiano je w tysiącach wywiadów i na kartach lepszej lub gorszej publicystki. O dziesiątkach tysięcy artykułów i notatek prasowych w periodykach: od brukowców po nobliwe roczniki, ilustrujących jak to standard ten w Polsce się nie przyjął, nie ma co mówić, poza tym, że taka dokumentacja jest.
Skąd te dyskusje i wątpliwości? O ile samo „Rzeczpospolita Polska” nie budzi żadnych kontrowersji, to już słowo „jest” – i owszem.
Słowo „jest” każe nam myśleć, z czym zgadzają się niektórzy prawnicy-teoretycy, ale na co nie zgodzi się już żaden praktyk, że państwo prawa to stan niezmienny i z góry określony.
Ci, którzy żyją dłużej, a zwłaszcza ci, którzy żyją w ciekawych czasach, w których zmienia się to, co miało trwać wiecznie, wiedzą, że ani państwo, ani prawo, a tym bardziej państwo prawa, nie jest czymś niezmiennym i z góry nam danym. Wiedzą, że państwo prawa trzeba wymyślić, i to nie tylko w ogólności, ale i w szczególe zależnym od tego, gdzie jesteśmy.
Dlatego dla nich, prawie ćwierć wieku po uchwaleniu Konstytucji, jasnym jest, że jedyna zmiana w tekście Konstytucji, która powinna być przegłosowana już dawno, a od kilku lat potrzeba taka staje się coraz bardziej nagląca, to zmiana słowa „jest” na zwrot „staje się”. I to nie tylko w Artykule 2 Konstytucji, ale i w kilku innych miejscach.
Czyż słowa „Rzeczpospolita Polska staje się demokratycznym państwem prawnym” nie oddawałaby lepiej tego, co się dzisiaj dzieje?
A jeśli tylko uświadomimy sobie, że coś staje się raz bardziej, a raz mniej tym, co ma być, to od razu widać, że słowa te nie tylko najlepiej opisują to, co się w Polsce dzieje, ale także mogą być tym, co nas połączy. Jedni bowiem będą pewni, że „staje się”, ale czasu na to potrzeba coraz więcej. A inni – że to już za chwilę.
Chciałoby się, żeby zasada: to co w Konstytucji, to i w życiu, naprawdę obowiązywała. I ci, którzy są u władzy, mówią twardo i zdecydowanie, że tak właśnie jest. Są oni o tym święcie przekonani i mówią o tym w taki sposób, że nie można oprzeć się wrażeniu, że mają rację. Ale tylko wtedy, jeżeli zgodzimy się, że dzisiaj artykuł 2 Konstytucji w praktyce, do przecinka, brzmi tak naprawdę tak: „Rzeczpospolita Polska bywa demokratycznym państwem prawnym, jeżeli tak władza chce”.
W tej wersji nie był on do tej pory znany ani nauce, ani prawnikom teoretykom. Prawnicy-teoretycy mogliby jednak pójść z duchem czasów. My przecież przyzwyczailiśmy się już, że w Polsce dzieją się rzeczy, które nie mieszczą się ani w głowie, ani na papierze.
A w naszej, jakże zaskakującej codzienności, bez problemu.
Choć nikt nie wie, jakim to cudem.
Krzysztof Pawłowski