Zgodnie z przypuszczeniami antysądowa kampania Polskiej Fundacji Narodowej została pochwalona przez panią premier i ministra sprawiedliwości. Nie przemówił jeszcze w tej sprawie szef MSZ, ale i on pośpieszy z gratulacjami jak tylko akcja wyjdzie za granicę. Na razie ogromne czarno-białe plakaty, firmowane przez fundację i wiszące przy autostradach, skutecznie przywołują na pamięć wypowiedź pewnego prominentnego polityka (wtedy premiera, dziś prezesa). Koloryt jego słów sprzed lat był dramatycznie surowy, niemal prorocki: „I żadne płacze, i żadne krzyki nie przekonają nas, że białe jest białe a czarne jest czarne”. Ten to właśnie rdzennie polski wkład w teorię kolorów zasługuje zdecydowanie na upowszechnienie w Europie i świecie w XXI wieku, dalece bardziej niż dość ryzykowne urządzanie tam drwin z naszego wymiaru sprawiedliwości. Każdy przecież z łatwością zrozumie, że white is white & black is black – czyż nie tak? Widać teraz czarno na białym, że nie tylko Goethe (wiek XIX) i Wittgenstein (wiek XX) łamali sobie głowy nad problematyką barw i kolorów…
Narzekamy na meandry kolegialnego tworzenia prawa, ale teraz mieliśmy do czynienia z czymś całkiem odmiennym. Oto prezydent RP zapowiedział latem, że za dwa miesiące złoży projekty ustaw o KRS i SN, które pogodzą strony sejmowego konfliktu. Sześćdziesiąt dni to wystarczająco długi okres – przez ten czas kompetentny zespół szanujących siebie ludzi, otwarty na uwagi z zewnątrz, mając nad sobą tykający termin, byłby w stanie sprostać każdemu zadaniu ustawodawczemu (nie szło przecież o kodeks, ale o kilka stronic). Prezydent postawił na inną drogę – zero konsultacji, jeden ekspert-samotnik plus komunikaty, że praca postępuje. Efekt już znamy: projekt nie zadowala nikogo. Właściwie szkoda, że prezydent jako doktor prawa nie podjął się osobiście napisania tych przepisów – wtedy umiałby ich lepiej bronić, a oponentom znacznie trudniej by szła krytyka. Może tak będzie następnym razem…
Co jakiś czas słychać o potrzebie „rewitalizacji polskiej inteligencji” (początkiem była mowa prezesa PiS w Przysusze). Pojęcie rewitalizacji jest żywcem wzięte z ustawy, której celem jest pomoc w wyprowadzaniu obszarów zdegradowanych ze stanu kryzysowego, w tym celu siłami dwóch ministerstw, rozwoju i infrastruktury, powołano nawet Krajowe Centrum Wiedzy o Rewitalizacji. Tylko czekać aż ktoś wpadnie na pomysł stworzenia urzędowego rejestru zdegradowanych inteligentów nadających się do poprawki i na początek wstawi tam wszystkich dziennikarzy pracujących dla mediów z kapitałem zagranicznym. Ponieważ niedawno zakończyłem pisanie książki o pieriekowce, wcale nie jest mi do śmiechu…
*Marian Sworzeń ur. 1954, prawnik, pisarz, członek PEN Clubu – jesienią br. ukaże się jego nowa książka pt. „Czarna ikona – Biełomor. Kanał Białomorski. Dzieje. Ludzie. Słowa”