Ewa Łętowska: O niebezpieczeństwach widzenia świata w kategoriach cywilistycznych

0
(0)

Prof. Manowska gładko postawiła znak równości między instytucją procesu cywilnego i tymczasowymi postanowieniami TSUE. Tymczasem chodzi tu o zupełnie inne sytuacyjnie i prawne instytucje, z których wspólne jest tylko jedno: tymczasowość rozstrzygnięcia.

W obszernym wywiadzie, jakiego nowowybrana I Prezes SN (Prof. M. Manowska jest renomowaną znawczynią procedury cywilnej) udzieliła na wstępie urzędowania[1] odnosząc się do cywilnoprawnej instytucji zabezpieczenia powiedziała: „jako procesualistka cywilistka uważam, że postanowienia zabezpieczające powinno się odczytywać zwężająco. Bo proszę pamiętać, że jest to ograniczenie uprawnień jeszcze bez wyroku”. Cywilistyka, z jej rozbudowaną dogmatyką, tradycjami i wieloma planszami do gry różnych interesów jest bardzo dobrym narzędziem analizy i rozstrzygania konfliktów społecznych. Ma jednak także swoje mankamenty. I nie do wszystkiego się nadaje.

Zdumienie i prawników, i polityków w okresie PRL, zawsze budziła okoliczność, że mimo wykorzystywania cywilnoprawnej instytucji umowy w obrocie i osobowości prawnej przedsiębiorstw państwowych – nie prowadziło to ich „realnej” samodzielności. To zdumienie brało się z kolei z wadliwego przekonania, jakoby o upragnionym skutku mogło zadecydować nadanie fałszywej, cywilistycznej etykiety podmiotom i zjawiskom, będącym w rzeczywistości czym innym, niż głosiła etykieta, albo/i umieszczonym w otoczeniu które musi zniweczyć skutki przyporządkowania do określonej kategorii.

Narzędzia cywilistyczne działają dobrze tam, gdzie obok formalnej równości stron, zapewniono także (przynajmniej do pewnego stopnia) równość szans: informacyjnych, ekonomicznych, organizacyjnych. W przeciwnym razie te dysparytety obrócą się przeciw stronie słabszej. Umowy, negocjacje – instrumenty pozornie demokratyczne i koncyliacyjne – są̨ świetne i pożądane politycznie, prawnie, społecznie, jeżeli siła i determinacja negocjacyjna obu stron są̨ mniej więcej równe. Władza profesjonalisty nad konsumentem wynika z jego lepszego poinformowania, znajomości rynku i towaru, którym handluje, z lepszej organizacji, a także z tego, że ma więcej czasu i pieniędzy na przetrzymanie sporu. Umowa z silniejszym powiększa przewagę tego ostatniego, bo słabszy nie ma ani jak, ani czym przekonać́ go w czasie pertraktacji do korzystniejszej umowy. To godzi nie tylko w interesy, ale też wolność́ słabszego (do uczestnictwa na rynku). A więc w pewnym stopniu umowa staje się̨ narzędziem zniewolenia. Dlatego zresztą̨ nie mają racji ortodoksyjni apologeci braku jakiejkolwiek regulacyjnej aktywności państwa poprzez prawo, że błędnie mniemają̨, jakoby swoboda umów w żaden sposób nie zagrażała wolności na rynku.

Nie wystarczy więc nazwać coś umową, aby za tym krył się rzeczywisty, a nie tylko fingowany konsens, albo nadać osobowość prawną organizacji bez własnego majątku i z ubezwłasnowolnionymi organami – aby uzyskać konsensualną relację i jednostki gospodarcze rządzące się autonomicznym interesem. Bo tam, gdzie działa władza – ekonomiczna, polityczna, wynikająca z religii czy strachu – tam wszędzie instytucje cywilistyczne są nieadekwatne, nie nadają się do porządkowania rzeczywistości. Gorzej, ich użycie, opaczne czy nieprawidłowe posłużenie się kategoriami prawa cywilnego czy cywilistycznej dogmatyki – prowadzi do utrudnienia czy nawet pozbawienia ochrony prawnej – jej efektywnego sensu.

Pisze to wszystko w związku z tym jednym, jedynym zdaniem, jakie się znalazło w wywiadzie: „jako procesualistka cywilistka uważam, że postanowienia zabezpieczające powinno się odczytywać zwężająco. Bo proszę pamiętać, że jest to ograniczenie uprawnień jeszcze bez wyroku”.

Mam wątpliwości do tak postawionej tezy generalnej. Bo „zwężająco” w końcu wobec czego? Przecież przed sądem cywilnym występują dwie strony o przeciwstawnych interesach, przy czym chociaż jedna z (z punktu widzenia ewentualnego przyszłego wyroku) ma rację, a druga nie, nie znaczy to, że gra interesów i racji zgłoszonych we wniosku o zabezpieczenie ma charakter zero-jedynkowy. Bo przecież powód może mieć rację (prawną) co do części roszczenia, a czas procesu ma niejednakowy wpływ na sytuację i interes stron itd. Słusznie zatem postępowanie zabezpieczeniowe charakteryzuje duża elastyczność i swoboda sędziego. Oczywiście zabezpieczenie powinno być rozważne: i w wykładni art. 730[1] i 731 k.p.c., i w subsumpcji wymaganych przez przepisy k.p.c. przesłanek, a także proporcjonalne co do widocznych dla sędziego okoliczności oraz ocen, ujawnionych w uzasadnieniu postanowienia. Ale nie ryzykowałabym twierdzenia, że zabezpieczenie ma z natury rzeczy mieć zawsze charakter „zwężający”. Rozumiem zresztą, że wywiad nie jest rozwiniętą wypowiedzią naukową procesualisty. Ale sądzę, że trafnie odczytuję sens wypowiedzi jako nawołującej do umiaru i proporcjonalności przy posługiwaniu się instytucją zabezpieczenia.

A zresztą sam ustawodawca i praktyka sądowa dotycząca zabezpieczeń ilustrują palącą potrzebę cnót umiaru, rozwagi i proporcjonalności przy posługiwaniu się zabezpieczeniami. W ustawie z 22.11.2013 r. o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życie, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób wybrano k.p.c. jako właściwą ramę proceduralną dla prewencyjnego pozbawiania wolności po odbyciu kary[2]. Sama adekwatność procedury cywilnej jest tu wątpliwa, jako (powiedzmy to wprost) etykieta mająca kamuflować fakt, że jednak tu chodzi o pozbawianie wolności. A to jest problem konstytucyjny, jakkolwiek zostało po macoszemu potraktowane w swoim czasie przez Trybunał Konstytucyjny[3]. Ale nawet pozostawiając na boku, czy prawo do sądu charakteryzuje się tu wymaganą adekwatnością procedury, zauważmy, że praktyka poszła tu – za sugestią prokuratury – w kierunku dalszego rozszerzania stosowania k.p.c., co fatalnie wpłynęło na realność ochrony prawnej. Chodzi o stosowanie przepisów o zabezpieczeniu powództwa w celu umieszczenia w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym osoby, która ukończyła odbywanie kary, ale wobec której jeszcze nie przeprowadzono do końca procedury mającej na celu umieszczenia jej w KOZZD, co mogło trwać wiele miesięcy. Praktyka taka była powszechna, krytykowana przez r.p.o.[4] i w piśmiennictwie[5]. Nadto była wadliwa, z punktu widzenia fundamentalnego dla zabezpieczeń art. 731 k.p.c., bo zabezpieczenie realizowało tu zasadniczy cel postępowania głównego. Kres  tej nagannej praktyce (jak się teraz okazuje tylko na papierze, bo w świecie realnym jest kontynuowana) położyła dopiero Uchwała SN z 30.1.2019 r., III CZP 75/18, zakazująca w postępowaniu zabezpieczającym stosowanym w ramach ustawy z 22.11.2013 r. umieszczania osoby, której postępowanie dotyczy, w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym.

Przykład ten wskazuje, jak zawodne i prowadzące na manowce jest operowanie nieadekwatnymi instytucjami cywilistycznymi w odniesieniu do sytuacji, gdzie nie mogą one spełnić swej ochronnej roli. Tym więcej racji mają rację ci, którzy zalecając ostrożność, rozwagę i proporcjonalność w posługiwaniu się instytucją zabezpieczenia, w ramach jej ustawowego reżimu.

Cytowane przeze mnie zdanie obecnej I Prezes SN, padło w wywiadzie w szczególnym kontekście. Dotyczyło bowiem pytania o zakres „środka tymczasowego” orzeczonego przez TSUE. Prof. Manowska gładko postawiła tu znak równości między instytucją procesu cywilnego i tymczasowymi postanowieniami TSUE. Tymczasem chodzi tu po pierwsze, o zupełnie inne sytuacyjnie i prawne instytucje, z których wspólne jest tylko jedno: tymczasowość rozstrzygnięcia. Postępowanie o naruszenie traktatowe przez kraj członkowski nie realizuje roszczenia cywilnoprawnego powoda, a Komisja Europejska nie wystąpiła z powództwem. Odwołanie się w tym sporze publicznoprawnym do cywilno-procesowej analogii czy wnioskowań nie jest fortunne. Tak samo zresztą jak niefortunne było stosowanie zabezpieczeń z k.p.c. do osadzenia w KOZZD, co na szczęście sprostował sam SN. Niefortunne, po drugie, jest porównywanie sposobu wiązania obu instytucji. I wreszcie, po trzecie, niefortunne jest całe tło sprawy, o którą zapytano Prezes M. Manowską.

Przypomnijmy o co chodzi. Orzeczenie TSUE  z 19.11. 2019 r.[6] a następnie będące jego następstwem orzeczenia SN[7] doprowadziły do zakwestionowania posiadania przez  ID SN cech sądu w rozumieniu prawa europejskiego, z uwagi na braki w zakresie przymiotów niezależności i niezawisłości. Z kolei 8.4. 2020 r. TSUE wydał postanowienie tymczasowe[8], gdzie postanowiono o zawieszeniu toczących się postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów przed ID.  Izba Kontroli i Spraw Publicznych, w odpowiedzi na zabezpieczenie TSUE (z 8.4.2020 r.) skierowała następnego dnia pytanie do Trybunału Konstytucyjnego ( sygn. I DO 16/20) czy wynikający z art. 4 ust. 3 zdanie 2 TUE lojalnego wykonywania obowiązków traktatowych, obejmując środki tymczasowe orzeczone przez TSUE w odniesieniu do kształtu ustroju i funkcjonowania konstytucyjnych organów władzy sądowniczej tego państwa) – jest zgodny z art. 2, art. 7, art. 8 ust. 1 i art. 90 ust. 1 w zw. z art. 4 ust. 1 Konstytucji RP. Sprawa ta – o ogromnych konsekwencjach – czeka na rozstrzygnięcie.

Jednocześnie mocą zarządzenia nr 55/2020  I Prezesa SN z 5.5.2020 r. uchylono (jako zbyt szerokie) wcześniejsze dyspozycje co do zawieszenia całej działalności jurysdykcyjnej IDSN, podjęte przez poprzednią I Prezes SN. I ograniczone je tylko do spraw dyscyplinarnych sensu stricto. Obecnie rzeczywiście, spraw dyscyplinarnych sędziów – ID nie rozpatruje, realizując postanowienie tymczasowe TSUE. Natomiast podjął działania w ramach postępowania immunitetowego (a więc prowadzącego do wszczęcia sprawy karnej przeciw sędziemu). Wedle M. Safjana „Celem orzeczenia TSUE było uchronienie sędziów Sądu Najwyższego i sądów powszechnych przed ryzykiem presji politycznej, które może wiązać się z postępowaniami prowadzonymi przeciwko nim przed sądem złożonym z osób, co do których istnieje uzasadnione i uprawdopodobnione podejrzenie, że nie spełniają dostatecznych gwarancji niezawisłości.” W tej sytuacji (zwłaszcza, że wszczęte obecnie postępowanie immunitetowe skierowane jest przeciw s. Igorowi Tulei, za jego działania orzecznicze nieaprobowane przez władze polityczne) nie może dziwić,  iż teza o „zwężającym” odczytywaniu postanowienia zabezpieczającego – brzmi fałszywie. Po pierwsze, jako źle użyta cywilnoprawna etykieta dla zjawiska nie będącego zabezpieczeniem cywilnoprawnego roszczenia. Po drugie, racje ochronne postanowienia tymczasowego raczej przemawiałyby za odwołaniem się do zasad efektywności ochrony wolności czy rzetelności traktowania ochronnego działania immunitetu sędziowskiego. “Bo proszę pamiętać, że jest to ograniczenie uprawnień jeszcze bez wyroku”, że powtórzę fragment cytatu prof. Manowskiej.

[1] Dziennik Gazeta Prawna 1.6. 2020 r. M. Manowska, Nie dam się wciągnąć w dyskusję polityczną.

[2] Dz.U. z 2014 r., poz. 24 ze zm.

[3] K 6/14 z 23.11.2016 r.

[4] Wystąpienie r.p.o. z 4.12.2018 r. Przepisy o zabezpieczeniu nie mogą być podstawa umieszczania w ośrodku w Gostyninie.

[5] M. Płatek, Kreowanie „groźnych, niebezpiecznych i złych”, Archiwum Kryminologii, 2019, z. 1, s. 186- 191.

[6] W sprawach połączonych C-585/18,C-624/18,C-625/18, z 18.11.2019 r.

[7] SN z 5.12. 2019 r., sygn. akt III PO 7/19; Uchwała  trzech Izb SN z 23.1.2020 r., sygn. akt BSA I-4110-1/20.

[8] Z wniosku Komisji, w  sprawie C-791/19, w trybie art.  258 TfUE.

Ewa Łętowska

Konstytucyjny.pl

How useful was this post?

Click on a star to rate it!

Average rating 0 / 5. Vote count: 0

No votes so far! Be the first to rate this post.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

wp-puzzle.com logo

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments