Zjawisko niesłychanie niebezpieczne dla prawa i prawoznawstwa: nadawanie legitymizujących etykiet zjawiskom nielegitymowalnym, w imię uzyskania spójności własnego paradygmatu poznawczego.
To zjawisko widziałam niegdyś, zajmując się ochroną konsumenta, gdy ewidentny brak konsensu przy umowie adhezyjnej zastępowano formalizacją dogmatycznej definicji konsensu. [Gdy] Umowa nie miała już być rzeczywiście przez obie strony „chciana” wystarczyło, że za taką ją uważaliśmy…
Trywialnie: owo zjawisko jest dostrzegane przez krytyków tzw. urządzania się w ciemnej d…ziurze.
Teraz mamy problem z nieodbytymi do końca wyborami prezydenckimi. Tę sytuację politycy usiłują się za wszelką cenę jakoś ulegitymizować. I w tej grze wszyscy (także prawoznawcy) łamią sobie głowę wymyślaniem semantycznych łamańców, żeby nazywać inaczej to, co jest czym innym, albo aby zaangażować do tej niedobrej i nieuczciwej gry w etykiety nieubabranych innych, albo zmienić „pod” politykę – konstytucję (to uważam za szczególnie jadowite; szkoda, że ciągle to słyszę z ust red. Żakowskiego – ostatnio Loża prasowa z 10.5, – który odgrywa tu rolę, z jakiej chyba nie całkiem sobie zdaje sprawę).
Tymczasem należy wyciągać wnioski z tego, że konstytucja – jeszcze – do dyspozycji stawia: podpowiadany już stan nadzwyczajny, doprowadzenie do wygaśnięcia kadencji prezydenta, z następującymi potem wyborami zarządzonymi przez marszałka sejmu, tudzież – ciągiem wydarzeń z art. 131 ust. 2 i uwaga: ust 3 (który – horribile dictu – przyznaje szerszy zakres kompetencji do zastępowania prezydenta w razie vacatu). Jest też możliwy wariant z opuszczeniem urzędu przez prezydenta.
A jeżeli to wszystko jest odrzucane i trwa się przy koncepcji stwierdzania nieważności nieodbytych wyborów, z kolejnym gwałtem na judykatywie, to jednak wtedy należy zaproponować znaną formułę „wtorek i unieważniam grę”. Tak samo jak przy koncepcji „praw nabytych” kandydatów do urzędu w nowozarządzonych wyborach.
[Z wcześniejszego komentarza EŁ: Pan Dera w TVN24 (Kawa na Ławę, 10.5) – „SN musi stwierdzić nieważność wyborów”. Nieźle, kandydatki na przyzwoitkę już się nawet nie prosi o asystencję. Jej się rozkazuje.]Kto nawarzył piwska niech je pije. Właśnie w ten sposób pokazuje się, że konstytucja ma chronić przed szaleństwami ustawodawcy zwykłego. Sejm ma wyjście z sytuacji, jeżeli wrócić chce na ścieżkę konstytucji i wykorzystać własne kompetencje.
A pomaganie przez usłużnych interpretatorów przy legitymizacji, drogą mnożenia kolejnych delegitymizacji konstytucyjnych nazwane po imieniu nie przynosi nazwanym chluby.
Ewa Łętowska (Anna Karnicka)