Wszystkie ważne dla osłabienia czy wręcz obalenia porządku konstytucyjnego w państwie polskim prawa rządząca Partia i jej Prezes poddają pod głosowanie w parlamencie – pod swoje, dodajmy, głosowanie, bo liczba ich głosów wystarcza – w porze nocnej. Wiadomo, drapieżniki i przestępcy wtedy czują się bezpieczni, gdy bezbronne i nieświadome zagrożenia ofiary śnią swoje marzenia senne.
Ostatniej nocy 27 na 28 marca Prawo i Sprawiedliwość (jakże szydercza to nazwa!) w trakcie przyjmowania przez Sejm ustawy zwanej dziwacznie tarczą antykryzysową, podrzuciło posłom poprawkę, zgodnie z którą w najbliższych, prezydenckich wyborach przywraca się zlikwidowane wcześnie przez PiS właśnie prawo do głosowania korespondencyjnego, choć ma to dotyczyć wyłącznie osób izolowanych w kwarantannie i tych po 60.
W ten sposób obóz rządzący załatwia dwie sprawy: wytrąca tym, którzy domagają się wprowadzenia stanu nadzwyczajnego argument, że nie można w stanie epidemicznym przeprowadzić wyborów, bo liczna rzesza osób izolowanych w kwarantannie oznacza tych wyborów nieważność. Po drugie, ponieważ duża, o ile nie podstawowa masa elektoratu PiS to osoby starsze, bardziej narażone na ryzyko utraty nawet życia w skutek zakażenia COVID-19, a zatem z pewnością niechętne wyjściu w stanie epidemii do lokalu wyborczego – ich głosy oddane korespondencyjnie przyczynić się mają do walnego zwycięstwa kandydata Dudy.
Wszystko więc dla osiągnięcia celu politycznego. Swojego celu, dodajmy. Prawo, zdrowie, dobre samopoczucie obywateli to furda.
A może niejeden z posłów tej partii uwierzył, że siła woli jej prezesa zmieni rzeczywistość, wypełni skarbiec państwa nieprzebranymi bogactwami, z Polski uczyni co najmniej lokalne mocarstwo i zmusi wirusa do ucieczki. Przecież właśnie jego wola triumfuje. Może nawet nakręci się o tym film?
Tymczasem warto przypomnieć, jak do zmian w prawie wyborczym odniósł się przed 14 laty Trybunał Konstytucyjny, który wydał 3 listopada 2006 wyrok w sprawie o sygn. akt K 31/06. W Uzasadnieniu, które jest integralną częścią wyroku, Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie – zasiadał w nim wiceprzewodniczący obecnej neoKRS, przedstawiciel Andrzeja Dudy STK w stanie spoczynku Wiesław Johann – stwierdził:
135
Konieczne zatem w tym zakresie (swoistym minimum minimorum) powinno być uchwalanie istotnych zmian w prawie wyborczym […], co najmniej sześć miesięcy przed kolejnymi wyborami, rozumianymi nie tylko jako sam akt głosowania, ale jako całość czynności objętych tzw. kalendarzem wyborczym. Ewentualne wyjątki od tak określonego wymiaru mogłyby wynikać jedynie z nadzwyczajnych okoliczności o charakterze obiektywnym.
136Trybunał Konstytucyjny nie określał w dotychczasowym swym orzecznictwie takich wymogów terminowych, które mogłyby być uznawane za konstytucyjny standard zachowania koniecznej vacatio legis w odniesieniu do prawa wyborczego. Innymi słowy – Trybunał nie dekodował dotychczas z zawartej w art. 2 Konstytucji zasady państwa prawnego takiej vacatio legis. Tym bardziej niezbędne jest więc w tym miejscu podkreślenie, że konieczność zachowania co najmniej sześciomiesięcznego terminu od wejścia w życie istotnych zmian w prawie wyborczym do pierwszej czynności kalendarza wyborczego jest nieusuwalnym co do zasady normatywnym składnikiem treści art. 2 Konstytucji. To znaczy, że wszystkie nowelizacje prawa wyborczego w przyszłości będą konfrontowane przez Trybunał Konstytucyjny z tak właśnie pojmowanym wymogiem konstytucyjnym, wynikającym z zasady demokratycznego państwa prawnego.
w komentarzu zamieszczonym na Facebooku napisał prof. Jerzy Zajadło:
Zmienianie reguł wyborczych na miesiąc przed wyborami dla realizacji partykularnych partyjnych interesów rzeczywiście zapiera dech w piersi. Ale to tylko mały epizod w pewnym technologicznym ciągu bezprawia ubranego w pozory prawa, jaki trwa od pięciu lat. W związku z tym taki mały cytacik do przemyślenia na sobotę:
„Wyzute ze sprawiedliwości państwo czyż nie jest bandą rozbójniczą? Bo i banda jest małym królestwem. Tam przecież szajka ludzi także podlega rządom przywódcy, jest skrępowana umową społeczną i podług pewnych praw umówionych dzieli się zdobyczą. Gdy przez napływ nowych różnych wyrzutków wzrasta na tyle, że okolicę jakąś zajmuje i stałe w niej siedlisko zakłada, zajmuje miasta, ujarzmia ludzkie gromady, wreszcie już jawnie nazwę królestwa przybiera, do czego ją upoważnia już nie chciwość nigdy nie nasycona, lecz coraz większa bezkarność. Bardzo dowcipnie, a zupełnie słusznie odpowiedział Aleksandrowi Macedońskiemu pewien pochwycony rozbójnik morski. Gdy król go zapytał, cóż on sobie myśli, że niepokój na morzu rozsiewa, ten z całą bezczelną swobodą odpowiedział: „A ty co sobie myślisz, że po całym świecie niepokój siejesz? Ale że ja to czynię na małym okręciku, nazywam się łotrem, a ty ze z całą flotą, zowiesz się cesarzem” (Święty Augustyn, Państwo Boże, Kęty1998, s. 148).
Moje refleksja jest taka: jeśli nie chcesz sam stać się częścią bandy rozbójników, nie możesz wziąć udziału w tych wyborach, ponieważ to nie są wybory, lecz ustalony przez herszta bandy podział łupów.
Herszt i jego nocni rozbójnicy łamiąc normy konstytucyjne podlegają, niestety, tylko odpowiedzialności politycznej. Jedyna do tego droga wiedzie przez wybory.
O ile następne się odbędą.
Piotr Rachtan