TSUE wydał dziś wyrok w sprawach połączonych C-558/18, C-563/18.
Sprawy te, pisząc w dużym uproszczeniu, dotyczyły możliwości represyjnego stosowania postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów wydających wyroki nie po myśli władzy wykonawczej. TSUE uznał pytania prejudycjalne sądów polskich (SO w Łodzi, SO w Warszawie) za niedopuszczalne. NIE ZNACZY TO JEDNAK, ŻE TSUE UZNAŁ zgodność polskiego modelu sędziowskich postępowań dyscyplinarnych z prawem UE. Powodem uznania pytań prejudycjalnych za niedopuszczalne były bowiem wyłącznie kwestie proceduralne (brak tzw. łącznika europejskiego, tj. powiązania rozpatrywanych skarg z prawem UE). Co jednak ważne, TSUE w pkt. 58 wyroku stwierdził
„(…) Nie są zatem dopuszczalne przepisy krajowe, z których wynikałoby, że sędziowie krajowi mogą być narażeni na postępowania dyscyplinarne z powodu wystąpienia do Trybunału z odesłaniem prejudycjalnym (…)”.
W pkt. 59 wyroku dodał, że
„Zapewnienie, by sędziowie ci nie byli narażeni na postępowania lub sankcje dyscyplinarne z racji skorzystania z takiego uprawnienia do zwrócenia się do Trybunału, która to decyzja leży wyłącznie w ich gestii, stanowi ponadto gwarancję nierozłącznie związaną z ich niezawisłością (…)”.
TSUE buduje sobie w ten sposób podstawy do oceny polskich przepisów dotyczących sędziowskich postępowań dyscyplinarnych, jakiej wkrótce dokona w sprawie C-791/19 (Komisja Europejska przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej).
Dzisiejszy wyrok nie jest zatem „zwycięstwem rządu polskiego” (jak mogą to przedstawiać niektóre media), a preludium do jego możliwej przyszłej przegranej.
Jacek Barcik
Komentarz opublikowany na Facebooku