Zapowiada się trudna jesień dla niepisowskich mediów w Polsce. Partia Jarosława Kaczyńskiego przygotowuje ustawę ograniczającą ich prawa i niezależność.
Władza nad mediami była zawsze kluczowym punktem programu politycznego PiS. „Raport gęgaczy” – krytyczna analiza polityki PiS, opublikowana tuż przed wyborami parlamentarnymi 2015 r. – przypomina, że już 10 lat temu, po zwycięstwie wyborczym ujawniło ono niezwykłe zainteresowanie mediami, osobliwie publicznymi radiem i telewizją. „Twórcy PiS – czytamy – uważali, że dzięki telewizji nie tylko utrwalą swoją władzę, ale także – a może przede wszystkim – łatwiej przeprowadzą swój wielki projekt demontażu Trzeciej RP i budowy w jej miejsce nowej, Czwartej. Nowelizację ustawy o Krajowej Radzie Radia i Telewizji przeprowadzono więc błyskawicznie, prezydent Lech Kaczyński spiesznie ją podpisał w noc przedsylwestrową, by zdążyć z drukiem”.
10 lat później ten schemat działania powtórzono. PiS zawłaszczyło wszystkie media publiczne i teraz posługuje się nimi w swojej wojnie propagandowej. W orbicie jego wpływów jest także duża część rynku prasy, obficie alimentowanej funduszami spółek państwowych oraz niektórych banków. To wszystko jednak za mało, bo jeśli PiS chce sprawować w Polsce rząd dusz i przede wszystkim wygrać najbliższe wybory samorządowe – to musi i chce ograniczyć, a najlepiej eliminować z obiegu obce mu poglądy i niechciane informacje przekazywane przez obce („wrogie”) media. Można więc spodziewać się najgorszego. Poseł Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Telewizji Trwam i Radia Maryja (28 lipca br.) zapowiedział, że przeprowadzona zostanie „dekoncentracja mediów”. Zresztą już wcześniej (w styczniu br.) na zamkniętym spotkaniu z łódzkimi działaczami PiS mówił o ich „repolonizacji”.
Do realizacji tych zamiarów potrzebna będzie nowa ustawa medialna, nad którą pracuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i przewiduje, że będzie ona uchwalona na pewno w tym roku. Przygotowywany jest także poselski projekt ustawy dekoncentracyjnej. O szczegółach tych prac, prowadzonych za zamkniętymi drzwiami, wiadomo niewiele. Nie ma także mowy o publicznej debacie, konsultacjach środowiskowych, wysłuchaniach publicznych, rokowaniach i ich konsekwencjach finansowych – słowem o procedurach obowiązujących w państwach demokratycznych. Można jednak przewidywać jakie wydawnictwa i firmy posiadające media są na celowniku PiS. Przede wszystkim „wielka niepolska trójka” wydawnictw: niemiecki Bauer, niemiecko-szwajcarski Ringier Axel Springer oraz wydająca dzienniki regionalne i tygodniki Polska Press Grupa – również z niemieckim kapitałem (Verlagsgruppe Passau).
Są i inni mniejsi. W sumie jest to duży rynek, co czyni go różnorodnym, pluralistycznym i bogatym tematycznie. PiS chce ograniczyć w nim udział kapitału zagranicznego i jego wpływ (w domyśle „wrogi”) na poglądy i postawy Polek i Polaków. Ostatnio, na początku sierpnia br., w Gazecie Wyborczej i w Polityce ukazały się także bardzo ważne analizy dotyczące sytuacji TVN (i ewentualnych działań PiS wobec tej stacji) kupionej przez amerykański koncern medialny Discovery. Poseł Kaczyński bardzo nie lubi TVN, a szczególnie kanału informacyjnego TVN24 – pamiętamy przecież długo obowiązujący bojkot i zakaz udziału działaczy PiS w jego programach.
Czy PiS ma zamiar do końca zrealizować opisane tu plany? Nic nie wskazuje na to, że cofnie się wobec nieuniknionych konsekwencji prawnych i finansowych krajowych i międzynarodowych ( a w tym poważnej kolizji z prawem unijnym dotyczącym swobody przepływu kapitału i wolności słowa) oraz strat wizerunkowych i społecznych? Ale może chce tylko, aby część zagranicznych wydawców i nadawców audiowizualnych sama zrezygnowała z aktywności na polskim rynku, albo zamilkła po otrzymaniu propozycji nie do odrzucenia? Wówczas też cel byłby osiągnięty – w oficjalnym obiegu dominowałyby słuszne poglądy, zgodne z pisowskimi „przekazami dnia”. Przekonamy się już wkrótce, ale nie dajmy się zaskoczyć. Tym bardziej, że – jak uczy doświadczenie – w Polsce takie pomysły nie mają szans. Gdy PiS przejmowało TVP i Polskie Radio odbyły się protesty na pl. Powstańców Warszawy. Tłum był ogromny. Czy teraz ktoś znów stanie w obronie wolnych mediów?
Marcin Makowiecki