Straszne rzeczy dzieją się w polskim sądownictwie. Źli sędziowie z Sądu Najwyższego nie pozwalają orzekać niektórym sędziom. To skandal, to nieprzyzwoitość, godzenie w zasadę nieusuwalności sędziego. Ile razy w ostatnich dniach słyszałem takie wypowiedzi przedstawicieli władzy politycznej, publicystów czy sędziowskich żołnierzy w służbie władzy wykonawczej.
Wszyscy oni nie chcą wiedzieć, że od dawna mamy całkiem sporo sędziów, którzy orzekać nie mogą i jeszcze czerpią z tego profity.
W Ministerstwie Sprawiedliwości pracuje około 150 sędziów (ich ilość nieznacznie zmienia się w poszczególnych okresach). Sędziowie ci nie mogą orzekać, jako osoby wprost podporządkowane władzy wykonawczej. Zachowują uprawnienia sędziowskie, łącznie z pełnym wynagrodzeniem sędziego. Jednocześnie uzyskują dodatki funkcyjne za pracę w Ministerstwie Sprawiedliwości, świadczenia związane z prawem do mieszkania i nagrody wypłacane ze środków sądu, który teoretycznie jest miejscem służbowym sędziego. Dodam, że sędziowie orzekający w sądach żadnych nagród dostawać nie mogą. Nadto niektórzy ministerialni sędziowie dorabiają w komisjach egzaminacyjnych. Proszę nie myśleć, że to swoiste dolce vita, to chwila w życiu sędziego. Czas delegowania do Ministerstwa Sprawiedliwości jest różny, ale często trwa wiele lat. Dla przykładu, wydział w którym orzekam ma w składzie sędzię oddelegowaną do pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości w 2005 roku. Tak, to nie pomyłka – w tym roku mija piętnaście lat. Jednak jubileuszu świętować nie będziemy, bo ja i prawie wszyscy moi koledzy z wydziału nie mieliśmy przyjemności poznać pani sędzi.
Ktoś może zapytać, z czego wynika, że sędzia ministerialny nie może orzekać? Dzisiaj odpowiedź na to pytanie jest oczywista, bo ma podstawę normatywną. Wystarczy odwołać się do art. 77 § 2b u.s.p., który stanowi, że sędzia nie może łączyć funkcji orzekania z pełnieniem czynności administracyjnych w Ministerstwie Sprawiedliwości lub innej jednostce organizacyjnej podległej Ministrowi Sprawiedliwości, Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej albo urzędzie obsługującym ministra właściwego do spraw zagranicznych. Jednak unormowanie to weszło w życie dopiero 28 marca 2012 roku (dodane ustawą z 18 sierpnia 2011 roku, Dz.U. Nr 203, poz. 1192).
Problem orzekania przez sędziów delegowanych do Ministerstwa Sprawiedliwości rozwiązano wcześniej w orzecznictwie. Wyrokiem z 15 stycznia 2009 Trybunał Konstytucyjny uznał, że samo stworzenie możliwości łączenia przez sędziego delegowanego funkcji orzekania z wykonywaniem czynności administracyjnych w jednostce, do której nastąpiło delegowanie narusza Konstytucję (zob. OTK ZU l/A/ 2009, s. 71 i 73). Na tej podstawie Sąd Najwyższy doprecyzował, że udział w orzekaniu sędziego delegowanego do czynności administracyjnych w Ministerstwie Sprawiedliwości stanowi bezwzględną przyczynę odwoławczą (patrz: postanowienie Sądu Najwyższego – Izba Karna z dnia 10 grudnia 2009 r., I KZP 27/09, OSNKW 2010 nr 2, poz. 12, str. 11). Warto przytoczyć fragment uzasadnienia stanowiska Sądu Najwyższego, bo ma ono wymiar uniwersalny. Sąd ten przyjął, że
„..uwzględniając potrzebę interpretacji przepisów w zgodności z ustawą zasadniczą, należy mieć na uwadze, że sędzia dysponujący aktem mianowania go na to stanowisko, a więc uprawniony do orzekania, może realizować tę funkcję jedynie w granicach, w jakich dopuszcza to w ogóle Konstytucja i nie jest osobą uprawnioną do orzekania, gdyby orzekanie to z samej swej istoty – a nie przez analizę wydanych przez niego w konkretnych sprawach rozstrzygnięć – miało godzić w normy konstytucyjne, a więc pozostawać w sprzeczności z ustawą zasadniczą.”.
Sąd Najwyższy, w ślad za Trybunałem Konstytucyjnym, odwołał się do zasady trójpodziału władz (art. 10 ust. 1 Konstytucji), odrębności i niezależności sądów (art. 173 Konstytucji) oraz prawa do sądu (art. 45 ust. 1 Konstytucji) w zakresie uchybienia wymogowi niezawisłości i bezstronności sędziego, jako warunków prawidłowego sprawowania wymiaru sprawiedliwości i rzetelnego procesu. Sędzia będący w sytuacji, która nie pozwala na stwierdzenie spełnienia standardów konstytucyjnych nie może być uznany za osobę uprawnioną do sądzenia w jakiejkolwiek sprawie.
Czy warto odwoływać się do oczywistości? Warto, bo dzięki temu widać, że problem umocowania sędziów do orzekania nie jest nowy. W ostatnim okresie zagadnienie to nabrało aktualności. Nie chodzi tylko o sędziów, którzy objęli wolne stanowiska w procedurach prowadzonych przez neo – KRS. Powstają nowe wątpliwości. Coraz więcej jest sędziów, którzy wyraźnie wikłani są w formalne zależności od władzy wykonawczej. Nowe „standardy” wprowadzać będzie ustawa zwana powszechnie represyjną. Zjawisko to jest bardzo groźne, bo nie można zapominać, że tzw. zewnętrzny wymiar niezawisłości – co przywołuję za Trybunałem Sprawiedliwości UE – wymaga, aby dany organ wypełniał swoje zadania w pełni autonomicznie, bez podległości w ramach hierarchii służbowej, bez podporządkowania komukolwiek, w sposób wolny od nakazów czy wytycznych z jakiegokolwiek źródła, pozostając w ten sposób pod ochroną przed ingerencją i naciskami z zewnątrz, które mogą zagrozić niezależności osądu jego członków i wpływać na ich rozstrzygnięcia.
Niezawisłość nie może bazować na osobistej odwadze sędziego, musi mieć gwarancje czytelne dla obywatela, który ma prawo do bezstronnego sądu i rzetelnego procesu.
SSO Krzysztof Kacprzak