W ostatnich dniach sytuacja w polskim wymiarze sprawiedliwości przypomina dramat sądowy w najlepszym wydaniu. Mamy zaskakujące zmiany akcji, przemoc psychiczną, skomplikowany układ akcji i reakcji. Role czarnych charakterów nieco płaskie, ale bez przesady. Niektórzy udanie łączą mroczną siłę z tragikomiczną nieporadnością (trzeba podkreślić wybitną kreację aktorską sędziego Mitery). Hollywoodzcy reżyserzy wstydźcie się, nie macie aż tak bogatej wyobraźni. No cóż, nie czas na żarty. Sprawa jest zbyt poważna. Ostatnio Sąd Najwyższy mocą swojego autorytetu wskazał drogę powrotu do standardów państwa prawnego w wymiarze sprawiedliwości.
Uchwała składu połączonych Izb: Cywilnej, Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego z dnia 23 stycznia 2020 r. w sprawie BSA I-4110-1/20 z pewnością ma walor wydarzenia o historycznej doniosłości. Stanowi ona przykład dobrze rozumianej misji władzy publicznej. Trzecia władza przemówiła ustami swoich najwybitniejszych przedstawicieli. W uchwale widać troskę o dobro wspólne, interesy obywateli, którzy nie powinni tracić na chaosie prawnym. Sposób przedstawienia motywów rozstrzygnięcia przez sędziego Włodzimierza Wróbla jest przykładem pięknego i zrozumiałego mówienia o sprawach bardzo trudnych. Jednak tezy przywołanej uchwały (z istoty swej ujęte syntetycznie) wywołują szereg poważnych problemów interpretacyjnych. Najpoważniejsze wątpliwości dotyczą sposobu badania prawidłowości obsadzenia sądu.
Sąd Najwyższy uznał, że osoby powołane z rekomendacji neo-KRS są sędziami. W tej sytuacji oczywiste jest, że sądy powszechne nie będą badały statusu sędziego. Jest to rozwiązanie słuszne. Sądy powszechne nie mogą wkraczać w kompetencje organów, które uczestniczą w procedurze obsadzania wolnych stanowisk sędziowskich. Działania sądów będą koncentrowały się na ocenie przesłanek procesowych. Orzeczenia wydaje sąd, a nie sędzia. Jeżeli sędzia tworzący skład orzekający został wyłoniony w procedurze nominacyjnej, która nie daje gwarancji spełnienia wymogów niezawisłości i bezstronności, mamy do czynienia z sądem niewłaściwie obsadzonym (precyzyjniej – nienależytą obsadą sądu z art. 439 § 1 pkt 2 k.p.k. albo sprzecznością składu sądu z przepisami prawa w rozumieniu art. 379 pkt 4 k.p.c.). Do tego momentu wszystko w argumentacji Sądu Najwyższego jest jasne. W pozostałym zakresie teza 2. omawianej uchwały jest nieco zagadkowa.
W uchwale wskazuje się na wadliwość procesu powoływania sędziego prowadzącą, w konkretnych okolicznościach, do naruszenia standardu niezawisłości i bezstronności w rozumieniu art. 45 ust. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, art. 47 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej oraz art. 6 ust. 1 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Podstawowa wątpliwość dotyczy „konkretnych okoliczności”, które decydują o naruszeniu standardu niezawisłości i bezstronności. Dla każdego prawnika oczywiste jest, że wadliwie obsadzony sąd może wydać dobry wyrok. Jednak trafność rozstrzygnięcia i tak nie pozwoli utrzymać wyroku w instancji odwoławczej, jeśli sąd był nieprawidłowo obsadzony. Nie chodzi więc o słuszność rozstrzygnięcia. Sąd odwoławczy nie może także oceniać słuszności powołania konkretnego sędziego niższej instancji. Rozumowanie, że sędziemu X należało się obsadzane w konkursie stanowisko sędziowskie, bo ma odpowiedni staż, jest osobą pracowitą i dobrym prawnikiem, prowadzi na manowce. Sądy powszechne w ramach swojej działalności orzeczniczej nie mają ani instrumentów, ani podstaw prawnych do oceny czy dana osoba powinna być sędzią. Również analiza poprawności procedury obsadzania wolnego stanowiska sędziowskiego nie powinna dawać podstawy do kasatoryjnej interwencji sądu odwoławczego w konkretnym postępowaniu sądowym. Procedura powołania sędziego ma odrębne uregulowania i własny tryb kontroli prawidłowości procedowania. Oczywiście są podstawy do przyjęcia, że ten tryb jest wadliwy. Jednak wadliwość ta jest instytucjonalna i dotyczy wszystkich konkursów, a nie tylko niektórych. Nałożenie na sąd odwoławczy w postępowaniu sądowym obowiązku analizy akt osobowych sędziego orzekającego w pierwszej instancji, np. pod kątem negatywnej opinii sędziego wizytatora, skali poparcia kandydata przez kolegium sądu i samorząd sędziowski, ewentualnego pominięcia etapu opinii kolegium lub samorządu sędziowskiego, to konstrukcja niezwykle karkołomna. Jeszcze gorzej sytuacja przedstawia się w przypadku analizy umocowania do orzekania części składu przez resztę tego składu, jeśli w jednym składzie orzeczniczym zasiadają łącznie sędziowie ze „starej procedury” i z „nowej procedury” nominacyjnej. To przecież nie jest działanie sądu, tylko poszczególnych sędziów. Do tego działania takie należałoby podejmować w każdej sprawie osobno, gdyż nie można powołać się na ustalenia z innej sprawy. Organizacyjnie to skomplikowane i jeszcze zawodne – ile składów orzekających tyle opinii. Dla obywateli byłaby to sytuacja trudna do zniesienia i zrozumienia.
Poszukując podstaw badania zachowania standardu niezawisłości i bezstronności należy odwołać się do wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z 19 listopada 2019 roku w sprawach C-585/18, C-624/18 i C-625/18. W wyroku tym nie znajdziemy żadnych przesłanek do badania prawidłowości procedur powołania poszczególnych sędziów. Nacisk kładzie się tam na systemowe gwarancje niezawisłości i bezstronności, które mogą być uznane za wystarczające wyłącznie przy poszanowaniu zasady podziału władz charakteryzującej funkcjonowanie państwa prawnego. Podkreślono konieczność zagwarantowania niezależności sądów względem władzy ustawodawczej i wykonawczej (tezy 123 – 126). W tym kontekście Trybunał podkreślił, że spełnienie standardu niezawisłości i bezstronności możliwe jest wyłącznie, gdy organ prowadzący proces powoływania sędziów jest wystarczająco niezależny od władzy ustawodawczej i wykonawczej (teza 138). Dlatego w rozważaniach TSUE nacisk kładzie się na badanie stopnia niezależności KRS od władzy ustawodawczej i wykonawczej przy wykonywaniu zadań powierzonych jej przez ustawodawstwo krajowe.
W takim razie wraca pytanie – czego dotyczą „konkretne okoliczności”, badanie których Sąd Najwyższy przewidział w analizowanej uchwale? Wydaje się, że są to okoliczności konieczne do zbadania pod kątem stosowanej procedury sądowej. W procedurze cywilnej, która jest mi bliższa z racji orzekania w sprawach cywilnych, odwołanie się do art. 379 pkt 4 k.p.c. oznacza, że trzeba stwierdzić sprzeczność sądu orzekającego z przepisami prawa (przypadek sędziego wyłączonego z mocy ustawy nie zachodzi, bo art. 48 k.p.c. zawiera wyczerpujące wyliczenie przypadków takiego wyłączenia i żaden z nich nie pasuje do omawianej sytuacji). Sprzeczność z przepisami prawa w tym przypadku, moim zdaniem, odnosi się do wszystkich przypadków działania sędziego powołanego w procedurze prowadzonej przez organ niewystarczająco niezależny od władzy ustawodawczej i wykonawczej. Jednak konkretne okoliczności pozwolą przesłankę tę uwzględnić tylko przy spełnieniu odpowiednich warunków procesowych, w tym działania wyłącznie w zakresie zaskarżenia (art. 386 § 2 k.p.c.). Orzeczenia niezaskarżone pozostaną niewzruszone. Sytuacji takich po uchwale Sądu Najwyższego nie musi być wiele, pod warunkiem przyjęcia jasnych kryteriów oceny zgodności sądu z przepisami prawa, bo każdy sędzia musi powstrzymać się od działania w warunkach nieważności postępowania.
Przyznaję, że komentowanie uchwały Sądu Najwyższego bez zapoznania się z jej pisemnym uzasadnieniem jest zabiegiem wątpliwym i mocno życzeniowym. Sytuacja jest jednak szczególna. Od 23 stycznia 2020 roku mamy sytuację, która nakazuje każdemu sędziemu podjąć decyzję co do możliwości orzekania w konkretnej sprawie. Nie mamy czasu, musimy działać już teraz. Najrozsądniej jest powstrzymać się od orzekania w sytuacjach wątpliwych, co niestety oznacza odroczenie wielu rozpraw. Pozostaje mieć nadzieję, że Sąd Najwyższy szybko i jednoznacznie przetnie wątpliwości interpretacyjne w uzasadnieniu uchwały. Praktyka orzecznicza, zwłaszcza w czasach chaosu i niechęci władzy politycznej do inicjowania działań porządkujących polską praworządność, musi opierać się na jasnych wskazaniach. Autorytet Sąd Najwyższego jest tu nie do przecenienia. Nie dopuszczam do siebie myśli, że Sąd Najwyższy w swoim rozumowaniu poszedł tak daleko, że próbując niuansować poszczególne sytuacje, co tylko w pewnym zakresie jest usprawiedliwione okolicznościami, przyłoży rękę do pogłębienia się chaosu w wymiarze sprawiedliwości.
SSO Krzysztof Kacprzak