Władza ustawodawcza i wykonawcza chcąc sobie podporządkować władzę sądowniczą przejęła kontrolę nad powoływaniem sędziów, ostatecznymi rozstrzygnięciami w sprawach indywidualnych (skarga nadzwyczajna) oraz postępowaniami dyscyplinarnymi.
Wyrokiem z 19 listopada 2019 r. Trybunał orzekł, że polski Sąd Najwyższy jako sąd odsyłający, a w dalszej kolejności, wszystkie polskie sądy, mają ocenić czy sędziowie wyłonieni w procedurze przed neoKRS są właściwie powołani na swoje urzędy i mogą ważnie sprawować wymiar sprawiedliwości. Ocena ta ma być kompleksowa i uwzględniać nie tylko pojedyncze rozwiązania prawne, ale całokształt przyjętych rozwiązań oraz faktyczne działanie nowego systemu. Ustalić należy między innymi, czy sposób powołania i funkcjonowania organu, który ma stać na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów gwarantuje niezależność od władzy wykonawczej i ustawodawczej. Elementem tej oceny musi być zatem zbadanie ilu i jacy sędziowie oraz czy i jak bardzo powiązani z Ministerstwem Sprawiedliwości poparli kandydatów na sędziowskich członków KRS, analiza dotychczasowych wyborów tego organu, zwłaszcza wobec osób o ścisłych związkach z władzą wykonawczą i ustawodawczą, wreszcie postawa Rady wobec takich sytuacji jak wkraczanie w sferę niezawisłości sędziowskiej czy oczywiście bezzasadne zarzuty dyscyplinarne wobec sędziów.
Już samo zakreślenie obszaru, który ma podlegać badaniu wskazuje na wysokie prawdopodobieństwo negatywnego wyniku oceny końcowej. Nic zatem dziwnego, że Ministerstwo Sprawiedliwości i będący jego funkcjonariuszami rzecznicy dyscyplinarni podejmują wszelkie działania mające na celu niedopuszczenie do wykonania przez polskie sądy orzeczenia Trybunału. Najbardziej jaskrawym przejawem tej strategii jest natychmiastowe odwołanie z delegacji oraz zarzuty dyscyplinarne i odsunięcie od orzekania sędziego, który ośmielił się zażądać od Kancelarii Sejmu w trybie procesowym (na potrzeby rozpoznawanej sprawy) ujawnienia list poparcia do KRS, a także wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec sędziów z Krakowa, którzy odroczyli rozprawę celem ustalenia trybu powołania sędziego, od którego wyroku rozpoznawali apelację. Komunikat jest jasny. Każda próba ustalenia prawidłowości powołania sędziego będzie bezwzględnie i natychmiast surowo karana, z obniżeniem wynagrodzenia na czas postępowania dyscyplinarnego włącznie.
Z drugiej strony, jeżeli wyrok TSUE odnieść do wszystkich sędziów powołanych w procedurze przed neoKRS jego konkluzja brzmi tak: artykuł 47 Karty praw podstawowych Unii Europejskiej należy interpretować w ten sposób, że stoi on na przeszkodzie temu, by spory dotyczące stosowania prawa Unii mogły należeć do wyłącznej właściwości organu niestanowiącego niezawisłego i bezstronnego sądu. Do tej ostatniej sytuacji dochodzi wówczas, gdy obiektywne okoliczności, w jakich został utworzony dany organ, oraz jego cechy, a także sposób, w jaki zostali powołani jego członkowie, mogą wzbudzić w przekonaniu jednostek uzasadnione wątpliwości co do niezależności tego organu od czynników zewnętrznych, w szczególności od bezpośrednich lub pośrednich wpływów władzy ustawodawczej i wykonawczej, oraz jego neutralności względem ścierających się przed nim interesów, i prowadzić w ten sposób do braku przejawiania przez ten organ oznak niezawisłości lub bezstronności, co mogłoby podważyć zaufanie, jakie sądownictwo powinno budzić w jednostkach w społeczeństwie demokratycznym.
Do sądów krajowych należy ustalenie, przy wzięciu pod uwagę wszystkich istotnych informacji, którymi dysponują, czy jest tak w przypadku sędziów powołanych w procedurze przed neoKRS, którzy powołani są do rozpoznawania spraw obywateli Unii.
W razie gdyby tak było, zasadę pierwszeństwa prawa Unii należy interpretować w ten sposób, że zobowiązuje ona sądy krajowe do odstąpienia od stosowania przepisu prawa krajowego zastrzegającego dla takich sędziów właściwość do rozpoznania sporów, tak aby każda sprawa mogła zostać rozpatrzona przez sąd, który spełnia wyżej wskazane wymogi niezawisłości i bezstronności i który byłby właściwy w danej dziedzinie, gdyby ów przepis nie stał temu na przeszkodzie.
Szach i mat. Sędziowie są zobowiązani zastosować się do tego rozstrzygnięcia, a więc badać zgodnie z podanymi kryteriami, czy w sprawach, które sądzą składy zostały należycie obsadzone, a wypadku odpowiedzi negatywnej pomijać ich rozstrzygnięcia, a sprawy kierować do sądów należycie obsadzonych.
Według komunikatu Ministerstwa Sprawiedliwości „Żaden sędzia nie ma prawa oceniać statusu innego sędziego, wykorzystując do tego celu postępowanie dowodowe w konkretnej sprawie. Po podpisaniu przez Prezydenta RP aktu powołania na urząd sędziego akt ten nie może być kwestionowany, co zostało potwierdzone wyrokami Trybunału Konstytucyjnego. Sędzia nie może samowolnie stawiać się ponad władzę ustawodawczą, wykonawczą i ponad urząd prezydenta RP, a tego typu działania nie są związane z niezawisłością sędziowską”.
Tyle od Ministerstwa, ale jak napisał w swoim słynnym już oświadczeniu sędzia Paweł Juszczyszyn, prawo stron do rzetelnego procesu jest ważniejsze od sytuacji zawodowej sędziego. Sędzia nie może bać się polityków, nawet jeśli mają wpływ na jego karierę.
Dlatego tak ważne jest, aby działanie sędziego z Olsztyna znalazło naśladowców. Bezprecedensowe represje jakie dotknęły sędziego Juszczyszyna zamiast zmrozić w zarodku wysiłki polskich sędziów podejmowane celem zrealizowania wytycznych TSUE, powinny tylko utwierdzić nas w przekonaniu, że jest to działanie bezwzględnie konieczne. Od tego jak dużą determinacją wykażemy się dzisiaj, zależy kształt polskiego wymiaru sprawiedliwości i miejsce Polski w Unii Europejskiej za 5, 10 i 20 lat. Dlatego nie możemy się dzisiaj przestraszyć.
SSO Ewa Maciejewska