Na początku uporządkujmy sprawy podstawowe. Michał Wójcik, sekretarz stanu. Funkcjonariusz polityczny, którego zadaniem jest pomoc ministrowi w wykonywaniu jego zadań. (art. 37 ust. 1 ustawy z dnia 8 sierpnia 1996 roku o Radzie Ministrów). Powoływany w trybie ściśle politycznym, na wniosek ministra i mogący być w każdej chwili (wedle uznania) odwołany przez premiera. Z Konstytucji wiemy jedynie, że sekretarze stanu istnieją, bo nie można łączyć mandatu posła z byciem sekretarzem stanu.
Status sędziego jako przedstawiciela Wymiaru Sprawiedliwości jest za to szczegółowo określony w Konstytucji. Sędziego powołuje na urząd Prezydent RP, nie wedle swego „widzi mi się”, lecz na podstawie wniosku Krajowej Rady Sądownictwa (tu małe wyjaśnienie dla pana Wójcika i jego kolegów z ministerstwa: to taki organ, legalnie powołany, złożony m. in, z 15 sędziów wyłonionych przez środowisko sędziowskie i stojący na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów, nie zaś na straży interesu politycznego Zbigniewa Ziobry i jego dość oryginalnej w naszej części świata, wizji trójpodziału władzy – proszę nie mylić tego organu z klubem dyskusyjnym z ulicy Rakowieckiej) jedynego organu uprawnionego do składania takich wniosków.
I o ile ministerialna kariera pana sekretarza stanu Wójcika może być w każdym czasie (gdy przestanie być przydatny dla ministra Ziobry, lub gdy szef jego szefa – premier uzna, że jego czas pomagania ministrowi minął) przerwana (bez uszczerbku dla Wymiaru Sprawiedliwości), o tyle sędzia sprawujący wymiar sprawiedliwości w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej jest nieusuwalny (co, jak wiemy, bardzo doskwiera przełożonemu pana sekretarza stanu).
I tak oto, polityczny pomocnik ministra sprawiedliwości w publicznym wystąpieniu nie tylko strofuje, ale grozi sędziemu odpowiedzialnością dyscyplinarną. Grozi, bo sąd ośmielił się zbadać dogłębnie, czy wyrok w I instancji wydał sąd należycie obsadzony, w którym zasiadał SĘDZIA, a nie osoba wskazana przez organ podający się za KRS.
Nie będę specjalnie oryginalny, jak powiem, że zapewne rzeczywistą przyczyną nerwowej reakcji sekretarza stanu Wójcika było niewątpliwa próba naruszenia sakralnego wręcz tabu, poprzez poznanie intrygującej/mrocznej/kuriozalnej/żenującej (i jakiej jeszcze ?) prawdy o podpisach pod zgłoszeniami kandydatów na stanowiska w tzw. krs.
Nie mam specjalnych zdolności profetycznych, ale tak sobie wyobrażam, że panu sekretarzowi stanu Michałowi Wójcikowi musi być bliska pewna wizja relacji między ministrem i jego pomocnikami, a sądami i sędziami. Tyle, że minister to nie c.k. generał, sekretarz stanu to nie adiutant, a sędziowie, to nie poborowi z odległych prowincji monarchii Franciszka Józefa.
Panie sekretarzu stanu! Pora na małą podpowiedź dla Pana. A może to jest tak, że ktoś się postawił ponad Konstytucją RP i wiążącym nasze Państwo prawem międzynarodowym? I ponad uniwersalne w naszym kręgu cywilizacyjnym prawo do bezstronnego, legalnie powołanego, niezależnego sądu? Trudne pytania, ale pewnie Pan zna lepiej te osoby niż ja czy sędzia z Olsztyna, któremu grozi Pan, przekraczając swe uprawnienia i wykraczając poza swą, ściśle pomocniczą rolę w aparacie państwowym.
No Title
No Description
*Autor blogu jest sędzią w jednym ze stołecznych sądów. Publikujemy za jego zgodą. Sam o sobie pisze:
Independentjudge. Sędzia praktyk, od kilkunastu lat orzekający w sprawach karnych. Przywiązany do własnej niezawisłości i zapisanej w Konstytucji niezależności sądów. Członek Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.Sędzia praktyk, od kilkunastu lat orzekający w sprawach karnych. Przywiązany do własnej niezawisłości i zapisanej w Konstytucji niezależności sądów. Członek Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.