Jesteśmy po wyborach parlamentarnych. Cztery lata kadencji parlamentu zdominowanego przez Prawo i Sprawiedliwość za nami. To świetny moment do podsumowań. Pełna kadencja z pełnią władzy (obie izby parlamentu i urząd prezydenta), to mnóstwo czasu i możliwości reformowania wymiaru sprawiedliwości. Nie ma przecież żadnych wątpliwości, że sądownictwo wymagało usprawnienia.
Na użytek krótkiej wypowiedzi nie zamierzam odnosić się do zmian ustrojowych i kadrowych. Walec, który przetoczył się przez wymiar sprawiedliwości wielokrotnie opisano. Skupię się na efektywności pracy sądów i to w ujęciu zaproponowanym w oświadczeniu Ministerstwa Sprawiedliwości z dnia 18 października 2019 roku (ms.gov.pl). Komunikat ten stanowi polemikę z wypowiedziami kreślącymi sytuację sądownictwa w czarnych barwach. Wydźwięk oświadczenia jest taki – sądy są coraz sprawniejsze, ale będzie jeszcze lepiej, bo przed nami zmiany procedur i dalsze reformy ustrojowe i wtedy…. Polemiczny charakter tego komunikatu zachęca do przyjrzenia się użytym argumentom.
Opisując rzeczywistość sądową Ministerstwo Sprawiedliwości posłużyło się danymi dotyczącymi trzech kategorii spraw: karnych, cywilnych oraz z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych. Przy czym dobór danych jest dość dowolny. W niektórych przypadkach analiza dotyczy pełnych lat, a więc z pomięciem danych za pierwsze półrocze 2019 roku. Innym razem analizuje się półrocza. Taka metodologia sprawia wrażenie, że wybiera się momenty najkorzystniejsze dla porównania w różnych kategoriach spraw. Rzetelność takiej analizy jest wątpliwa.
W oświadczeniu zapewnia się, że czas trwania postępowań karnych na koniec roku 2018 był krótszy niż w 2015 roku. Taka informacja bez analizy tendencji w zakresie wpływu i załatwień, a także struktury wpływu, niewiele mówi (nie wiemy nawet czy wzięto pod uwagę wszystkie repertoria karne, a więc także sprawy wykroczeniowe; jak wygląda udział spraw o wyroki łączne we wpływie spraw karnych). Poza tym sprawy karne dotknęły w ostatnich latach fundamentalne zmiany związane z przejściem z procesu inkwizycyjnego na proces kontradyktoryjny i z powrotem do modelu procesu inkwizycyjnego. Zmiany te znacząco zaburzały wpływ spraw karnych w poszczególnych okresach.
W sprawach cywilnych poprawa polega na tym, że spadło tempo pogarszania się wyników… Mam wrażenie, że to mało ambitne podejście zważywszy na zakres i głębokość zmian. Za to w sprawach pracowniczych jest pełny sukces – załatwienia rosną, czas trwania postępowań jest coraz krótszy. Jednak uwypuklenie tego sukcesu przekonuje mnie, że sytuacja w sądach jest naprawdę zła. Z milionów szeroko rozumianych spraw cywilnych (a takim szerokim rozumieniem najwyraźniej posługuje się Ministerstwo) wybrano kategorię, którą zwykle pomijano w analizach statystyk sądowych. Pomijano, gdyż spraw pracowniczych jest bardzo mało. Wpływ w tej kategorii spraw charakteryzuje się akcyjnością – w jakimś przedsiębiorstwie pojawia się problem (np. rozliczanie nadgodzin) i mamy skok wpływu spraw jednorodzajowych, które załatwia się na swój sposób „hurtowo”. Dodatkowo z rachitycznej statystycznie kategorii spraw pracowniczych wybrano wycinek, to jest sprawy wnoszone przez inspektorów pracy o ustalenie stosunku pracy. Sądy, delikatnie rzecz ujmując, nie zmagały się z zalewem takich spraw.
W komunikacie pojawiają się także sprawy ubezpieczeniowe, ale na poziomie sądów rejonowych, gdzie ich prawie nie ma, gdyż przygniatającą większość tego typu spraw załatwiają sądy okręgowe. Wszystko okraszono ogólnikową informacją o zniesieniu opłat sądowych dla pracowników (co do zasady pracownicy byli zwolnieni od tych kosztów od dziesięcioleci, a ostatnie zmiany w tym zakresie miały charakter kosmetyczny).
Powyższa analiza prowadzi do wniosku, że zasadne są pojawiające się w przestrzeni publicznej zastrzeżenia do poziomu efektywności sądów. Sędziowie pracują coraz więcej, ale sposób organizacji pracy raczej przeszkadza niż pomaga w sprawnym sądzeniu. Stan ten musi martwić nie tylko sędziów, ale i obywateli, których nadzieje na sprawne osądzenie ich spraw coraz częściej wystawiane są na ciężką próbę. Ministerstwo Sprawiedliwości mogło postawić na uwypuklenie przekazu, że mamy czas rewolucji, na efekty trzeba czekać. Wybrano drogę zaklinania rzeczywistości. W konsekwencji w omawianym komunikacie wymiar sprawiedliwości po pełnej kadencji parlamentarnej wygląda jak stara, zdezelowana skoda, ale widziana oczami właściciela nazbyt optymistycznie – to prawdziwe ferrari wśród skód. Tak to ujął jeden z bohaterów „Wesela” Wojtka Smarzowskiego. Po czterech latach reform (dla wielu „reform”), to jednak obraz dramatyczny, a nie komiczny. Taki jest obraz społeczeństwa w filmie Smarzowskiego i taka jest rzeczywistość sądownictwa w Polsce.
SSO Krzysztof Kacprzak