Wkrótce Janusz Wojciechowski, kandydat rządu Polski na komisarza Komisji Europejskiej kolejnej kadencji stanie przed Parlamentem Europejskim, który uczestniczy w procedurze wyboru komisarzy. Warto przypomnieć więc, że już raz – przed 3 laty – kandydatura Janusza Wojciechowskiego, wtedy na audytora Trybunału Obrachunkowego, była w PE głosowana.
Przypomnijmy, za Obserwatorem Konstytucyjnym, jak to było:
Parlament poparł nominacje na członków Europejskiego Trybunału Obrachunkowego wysunięte przez Słowenię, Łotwę, Republikę Czeską i Słowację, ale odrzucił Janusza Wojciechowskiego, kandydata zaproponowanego przez Polskę, podczas głosowania w środę, na podstawie rekomendacji parlamentarnej komisji ds. kontroli budżetowej. […]
Odrzucony w głosowaniu plenarnym: Janusz Wojciechowski – 288 za, 358 przeciw, 48 wstrzymujących się od głosu.
Przed głosowaniem plenarnym sześciu kandydatów wystąpiło przed parlamentarną komisją ds. kontroli budżetowej, 15 marca. Następnie komisja ta zarekomendowała odrzucenie trzech kandydatów: Słowaka, Polaka oraz Maltańczyka, który następnie wycofał swoją kandydaturę.
Członkowie Europejskiego Trybunału Obrachunkowego mianowani są na sześcioletnią kadencję. Rada, po zasięgnięciu opinii Parlamentu Europejskiego, decyduje o kandydaturach wysuniętych przez państwa członkowskie”
Janusz Wojciechowski audytorem w końcu został, gdyż w tamtej procedurze ostatecznie decydowali ministrowie państw członkowskich. W przypadku wyboru komisarza Parlament Europejski ma więcej do powiedzenia, bo będzie współdecydować.
Dlatego też czytelnikom Monitora warto przypomnieć (nie, nie, żadnych kwestii obyczajowych!) wybryk prawnika, byłego sędziego, który w szczycie wojny obozu Dobrej Zmiany z ówczesnym Trybunałem Konstytucyjnym na swoim blogu internetowym napisał, że prezes Andrzej Rzepliński mógłby być z Trybunału wyprowadzony przez policję, gdyby nie dopuścił trzech dublerów do orzekania, co zresztą stało się faktem. Dowcip prawnika Wojciechowskiego był tyleż głupi, co – od strony prawnej – marny. Z całą powagą w Obserwatorze Konstytucyjnym zareagowała na ten ekstrawagancki pomysł prof. Teresa Dukiet-Nagórska:
Czy prezes A. Rzepliński może być zatrzymany – J. Wojciechowskiemu do sztambucha
Prezes TK Andrzej Rzepliński nie może zostać zatrzymany, jeśli nie dopuści do orzekania sędziów zaprzysiężonych przez Prezydenta RP.
Na swoim blogu eurodeputowany Janusz Wojciechowski wyraził pogląd, iż niedopuszczenie do orzekania sędziów zaprzysiężonych przez Prezydenta RP oznaczać będzie popełnienie przestępstwa z art. 224 § 2 k.k., – co usprawiedliwia jego zatrzymanie na podstawie art. 196 zdanie drugie Konstytucji, przewidującym interwencję o tym charakterze w przypadku ujęcia na gorącym uczynku przestępstwa.
Stanowisko to jest pozbawione podstawy prawnej. Po pierwsze, dlatego, że przestępstwo to polega na działaniu w celu wymuszenia, przy wykorzystaniu przemocy lub groźby, przedsięwzięcia lub zaniechania czynności służbowej – podczas gdy działanie Prezesa nie odpowiada jego istocie, gdyż sprowadza się do wyznaczenia sędziów tworzących skład orzekający, czego nie sposób uznać za działanie poprzez groźbę lub przemoc. Po wtóre, dlatego, że do podstawowych obowiązków Prezesa TK należy wyznaczanie sędziów do składu orzekającego, to zaś, co jest nakazane przez prawo nie może równocześnie stanowić czynu bezprawnego.
Nie może być wątpliwości, że w sytuacji zaistniałej na skutek podpisania przez Prezydenta RP ustawy z dnia 22 grudnia o zmianie ustawy Trybunale Konstytucyjnym, powstał niezwykle zawiły stan prawny, bowiem ustawa ta weszła w życie z dniem ogłoszenia (bez vacatio legis), zaś jej postanowienia de facto uniemożliwiają dokonanie oceny, co do ich zgodności z Konstytucją. W ten sposób Prezes TK został postawiony w sytuacji konfliktu obowiązków: z jednej bowiem strony postanowienia Konstytucji obligują go do podjęcia czynności niezbędnych dla rozpoznania złożonego wniosku w przedmiocie zgodności ustawy z Konstytucją, z drugiej zaś ustawa ta zawiera uregulowania, które się temu sprzeciwiają. Prawo karne nakazuje – na mocy art. 26 § 5 k.k. – w takiej sytuacji dokonywać wyboru w oparciu o kryterium wartości dobra prawnego. Wobec tego należy skonfrontować ze sobą dwie wartości: dobro chronione normami rangi konstytucyjnej oraz dobro chronione przepisem ustawy zwykłej. Jest oczywistym, że wyższą wartość ma dobro, któremu ochronę przydaje Konstytucja. Zatem Prezes TK powinien podjąć działania zmierzające do rozpoznania złożonego wniosku, to zaś implikuje konieczność przyjęcia jako podstawy działania ustawy o Trybunale Konstytucyjnym z dnia 22 lipca 2015 roku w pierwotnym brzmieniu.
Gdyby zaś zachowanie owych sędziów przybrało postać czynów uniemożliwiających prawidłowe funkcjonowanie TK (np. gdyby polegało na okupowaniu miejsc za stołem sędziowskim), wówczas po stronie powołanych do orzekania sędziów oraz prezesa TK powstanie prawo do powołania się na obronę konieczną, zaś obowiązkiem odnośnych służb powinno być zastosowanie kontratypu szczególnych uprawnień i obowiązków służbowych i siłowe ich usunięcie (na podstawie ustawy o przymusie bezpośrednim i broni palnej). Takie bowiem zachowanie tych osób stanowi wypełnienie istoty czynu zabronionego z art. 224 § 2 k.k. i art. 193 k.k.
Nawet gdyby przyjąć, iż przy wyznaczeniu członków składu orzekającego doszło do przekroczenia uprawnień przez Prezesa TK, to właściwej podstawy prawnej dla oceny jego postępowania należy poszukiwać w instytucji usprawiedliwionego błędu co do prawa, który wyłącza byt przestępstwa (art. 30 k.k.), gdyż stanął w obliczu konieczności podejmowania decyzji w sytuacji, dla której obowiązujące prawo nie zawiera unormowania.
Reasumując: postępowanie Prezesa TK nie narusza prawa karnego, a powołanie się J. Wojciechowskiego na „ujęcie na gorącym uczynku” jest całkowicie bezpodstawne, zaś ewentualne zachowania o takim charakterze stanowić będą naruszenie prawa.
Katowice 3 styczeń 2016 r.
*Prof. zw. dr hab. Teresa Dukiet-Nagórska kieruje Katedrą Prawa Karnego i Kryminologii Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach