Nie jest tak, jak w zapowiedzi filmu Vegi. Gdyby chodziło o uczucie, o seks, sprawa byłaby niegroźna. Tu chodzi o wychowanie „nowego człowieka”.
Klasyczna metoda to zabić starych i wypromować młodych. Na przykład spośród bezprizornych. Nic dziwnego, że Feliks Dzierżyński był opiekunem dzieci swoich ofiar. Nowe pokolenie wychowywano na dzielnych czekistów i zastraszonych rabów systemu.
Drugi przykład to Pol Pot. Stare pokolenie do piachu, no może nie wszyscy, bo kto musiał wyżywić dzieci, więc zostawiano przy życiu rolników (tymczasowo oczywiście). Ale czasy nie te, więc nie ma co mówić o klasyce gatunku. Zawsze jednak można postawić na młodych.
I Antoni Macierewicz stawiał. Na Bartłomieja Misiewicza, który później, kiedy już stracił splendory państwowe (zanim trafił do aresztu i zanim z niego wyszedł) skarżył się przed kamerami w stylu, że nie pozwala się rozwinąć skrzydeł młodym.
Drugi był Edmund Janniger. Dworowały sobie z niego media. I na tym dowcipy się kończą. Bo była też druga strona medalu: pozbawiani emerytur policjanci, wydawani nasi szpiedzy. A wszystko w imię skrajnie lewicowej idei.
Chyba jednak Misiewicz miałby lepiej, gdyby chodziło o namiętną miłość jego byłego szefa do łydek i kostek.
Aha, wbrew temu, co sądzi wielu publicystów nie chodzi o szczupłość pisowskich kadr. Do rządzenia i spółek skarbu państwa zawsze ustawi się kolejka.
Jakub Tau